Spisie treści

Światowy dzień praw do aborcji

To Światowy Dzień Odpowiedniej Aborcji. Chociaż krąży wiele z góry przyjętych pomysłów na temat tego aktu medycznego, którego bardzo wiele krajów nadal zakazuje, popychając kobiety, które chcą się do tego uciec, aby stały się nielegalne, planowana jest globalna mobilizacja.

W Europie koalicja ruchów pro-choice zebrała się wokół hasła „Aborcja, kobiety decydują” i planowanych jest wiele demonstracji.

Po dwóch latach od złożenia zeznań „1793” wrócił, aby przekazać Wam kilka wiadomości! Do zobaczenia na końcu artykułu.

- Artykuł pierwotnie opublikowany 26 listopada 2021 r.

Jako feministka wydawało mi się, że wiem wszystko o aborcji / aborcji. Jego historia, liczby, znaczenie obrony tego prawa, argumenty przeciwko wyborowi… dopóki nie stanąłem z nim twarzą w twarz dwa lata temu.

Aborcja nie przytrafia się tylko innym

Pierwszą rzeczą, której się dowiedziałem, było to, że mogę zajść w ciążę. W tym czasie dużo rozmawiałam z przyjaciółką, która towarzyszyła swojej najlepszej przyjaciółce podczas aborcji.

Ze swojej strony zacząłem mieć objawy napięcia przedmiesiączkowego: lekki ból w dolnej części brzucha i pryszcze. Mój okres nie nadchodzi, żartowałam o tym z tą przyjaciółką "A jeśli tak, to ja też jestem w ciąży, hahahah!" ”. Ach, ach.

Myślałem, że nie mogę być w ciąży.

Kiedy zacząłem mieć obolałe piersi, zadawałem sobie pytania. Tego objawu nie znałam. Ale nie zareagowałem od razu: zbliżał się mój okres. Zresztą nie było powodu, żeby być w ciąży, ponieważ z moją partnerką używaliśmy prezerwatyw….

Och, ale teraz sobie przypomniałem (tak, wiem, zapominanie o tym brzmi szaleńczo, ale to rzeczywistość); kilka tygodni (miesiąc?) wcześniej prezerwatywa pękła i wziąłem pigułkę następną… Ciąża wydawała mi się teraz możliwa.

Miałem jednak irracjonalne przekonanie, że to „niemożliwe”, że nie mogę być w ciąży. Podobnie jak wiele młodych kobiet, zdarzyło mi się już „wypadki” prezerwatyw, a nawet seks bez zabezpieczenia. Nie często, ale dwa lub trzy razy.

Znałam już dzień po pigułce, a nawet test ciążowy, kiedy raz wariujesz, nie wiedząc naprawdę dlaczego. A te kilka razy zawsze było negatywne. Po prostu udowodniło, że nie mogę być w ciąży. Nie? Nie.

To zabawne, jak czasami, nawet będąc super poinformowani, wojowniczy, nawet będąc hiperkartezjańscy tak jak ja, zachowujemy całkowicie irracjonalne myśli ...

Chociaż byłem bardzo kompetentny, wciąż miałem irracjonalne myśli.

W rzeczywistości, dopóki nie doświadczysz swojej płodności, nie możesz wiedzieć, czy możesz zajść w ciążę. O ile nie działa nieprawidłowo, każda kobieta może potencjalnie zajść w ciążę, nawet jeśli stosuje antykoncepcję.

Poza tym porozmawiajmy o antykoncepcji. W mojej głowie typowy profil kobiety, która miała niechcianą ciążę, to ta, która zapomniała o swojej pigułce. Było dobrze, nie wziąłem tego.

Nie jestem w stanie zażywać pigułki codziennie (nie mówiąc już o ustalonych porach), więc nigdy nie brałem pigułki, z wyjątkiem trzydniowej próby, pomiędzy kilkoma testami antykoncepcyjnymi.

Jako bardzo dobrze poinformowana feministka chciałam znaleźć metodę antykoncepcji, której potrzebowałam, wykonując kilka testów: implant (dobra i lojalna służba przez trzy lata), pierścień, wkładka domaciczna (usunięta po czterech miesiącach, ponieważ bolesny)…

W końcu wróciliśmy do prezerwatywy z następującą logiką: nie jest idealna, ale jeśli pęknie, od razu zdaję sobie z tego sprawę i mogę wziąć pigułkę rano po pigułce. Nieomylny…

W rzeczywistości typowy wskaźnik awaryjności prezerwatyw wynosi 15%… co jest dobre, ale nie świetne. I że nie wiedziałem, pomimo wszystkich posiadanych informacji. Już wcześniej, kiedy słyszałem, jak ludzie mówią: „Och, ale przy wszystkich istniejących metodach antykoncepcji nie rozumiem, dlaczego kobiety nadal poddają się aborcji i mają gnagnę”, zirytowało mnie to.

Ale ponieważ doświadczyłam niechcianej ciąży, kiedy byłam na antykoncepcji i pomimo pigułki po poranku, nadal chcę powiedzieć im, żeby zamknęli usta.

Moja decyzja o aborcji: to moje ciało, kropka

Odkryłam również doświadczenie ciąży, które było dość niepokojące.

Poza nieco bolesnymi objawami (ogromne zmęczenie, które towarzyszyło mi od wstawania do snu - o 21:00, nadmiernie rozwinięty zmysł węchu, który prowadził do nudności, gdy tylko gotowałem mięso i utrata motywacji, pragnienie i pragnienie życia w ogóle), zostałem złapany między kilkoma uczuciami.

Przede wszystkim jest coś niesamowitego w byciu w ciąży. Mówiąc, że razem ze swoim kochankiem jesteście „zdolni” do „stworzenia” czegoś, co, jeśli pozwolimy mu się rozwinąć, może stać się indywidualnością. Człowieka, który będzie żył swoim życiem, który będzie miał pomysły, który będzie kochał, który będzie niepowtarzalny. To wciąż szalona sprawa!

Prawdę mówiąc, to nie jest szalona rzecz. Mój partner i ja nie jesteśmy „utalentowani” ani nie mamy specjalnych zdolności, tak samo jak bezpłodnym ludziom brakowałoby tego „talentu”. To przypadek natury, odruch, z którym nie walczymy, trochę jak odruch nogi, która unosi się, gdy w kolano uderza mały młotek lekarza.

To nie jest coś, za co jesteśmy odpowiedzialni, nie ma się z czego szczycić. Ale wiedząc, że mamy taką możliwość, cóż… to dziwne uczucie.

I takiej możliwości nie poczułam jako przekleństwo, bo mieszkam we Francji XXI wieku i mam wybór, ale wtedy bardzo mocno myślałam o wszystkich kobietach na świecie, którzy również mają tę „zdolność” do zajścia w ciążę, czasami nieświadomie.

Pomyślałem o tych wszystkich z przeszłości, którzy nigdy nie mieli wyboru, o tych w teraźniejszości, w innych miejscach, którzy wciąż nie mają wyboru, io tych, którzy walczyli i nadal walczą, aby „wszyscy możemy zdecydować, jakie życie chcemy wieść.

To stowarzyszenie, nigdy nie czułem tego bardziej niż w tej chwili. Doświadczyłem, do jakiego stopnia, kiedy mówimy o aborcji, nie mówimy o niczym innym niż o naszym ciele, poza nami. Nie, moje ciało nie zostało skolonizowane przez obcą moc, która żyła w moim łonie, jakbym był tylko naczyniem.

Wszystko było moim ciałem, wszystko było mną. Dobrze, że zdecydowałam się skorzystać z aborcji, a nie z innego człowieka.

Pomyślałem o tych wszystkich, którzy nigdy nie mieli wyboru.

Podobnie ciąża nie zmieniła mojej niechęci do posiadania dziecka. Nie, nie czułem „to życie rośnie we mnie i bla bla”. Nie, nie chciałem nagle mieć dzieci.

A to, że jestem w związku bardzo długo, że mamy z partnerem stabilną sytuację zawodową też nic nie zmieniło ... wbrew temu, co pomyśli mój nowy ginekolog, który wykrzyknie kilka miesięcy później „Ale dlaczego go nie zachowałeś ?!” Kiedy dowie się o mojej sytuacji.

Nie, aborcji nie zrobiłam, bo zostałam zgwałcona, bo zarodek był zdeformowany, bo planowałam rozstać się z chłopakiem, bo to była przygoda na jedną noc, bo byłam bezrobotna… Zrobiłam aborcję, ponieważ nie chciałam mieć dziecka. Punkt.

Sama aborcja

Więc, jak poszło ? Poszedłem do centrum planowania za radą przyjaciela. Na pierwszej wizycie ginekolog zbadał stan ciąży za pomocą USG, kazał podpisać prośbę o aborcję i udzielił mi wszystkich informacji na temat dalszego leczenia.

Ponieważ byłam na czas (pięć tygodni ciąży), mogłam skorzystać z aborcji medycznej. Prawo narzuca okres "refleksji" wynoszący siedem dni, który zrobiłbym dobrze, ale ginekolog odmówił zmiany (niektórzy się zgadzają).

Ani razu nie poproszono mnie o usprawiedliwienie lub „gdybym pomyślał uważnie”, co szczególnie doceniam.

Tydzień później wróciłem do ośrodka, gdzie podano mi dwie tabletki: pierwszą do natychmiastowego przerwania ciąży i drugą, którą dwa dni później mogłem zabrać do domu na wydalenie. zarodka. Od tego czasu zacząłem mieć mdłości.

W dniu eksmisji poszedłem do matki, która tego dnia nie pracowała. Wolałabym, aby towarzyszył mi mój towarzysz, ale w tej chwili absolutnie nie mógł wziąć dnia wolnego.

Co więcej, przy tej okazji odkryłem, że nie przysługuje mi przerwa w pracy! Niesamowite, kiedy nie możemy pracować i cały dzień musimy być pod obserwacją (w razie komplikacji).

Krótko mówiąc, wziąłem drugą tabletkę, wkładając ją pod język, aby szybko przeszła do krwi i nie zwymiotowała. Na szczęście, ponieważ rzeczywiście szybko zwymiotowałem, tak jak szybko miałem skurcze, podczas gdy nadal miałem resztki pigułki pod językiem.

Doświadczenie różni się w zależności od osoby, ale ze swojej strony odczuwałem wielki ból. Spędziłem około piętnastu do dwudziestu minut w łazience, trzęsąc się i z bólem, którego rzadko doświadczałem (przepisano mi środki przeciwbólowe, ale prawdopodobnie wziąłem je za późno).

Jednak wydalenie nastąpiło szybko, a ból stopniowo ustępował, przechodząc w „normalny” ból miesiączkowy. Wydalenie poszło dobrze, poczułem ulgę. Następnego dnia, po raz pierwszy od dłuższego czasu, obudziłem się dobrze i znów poziom pożądania i pragnienia powrócił do normy.

Aborcja, niezbywalne prawo

Zasadniczo mój dyskurs na temat aborcji nie zmienił się od tamtego czasu. To moje uczucia trochę się zmieniły. Miałam aborcję i mogę powiedzieć jak tysiące innych: „Nic mi nie jest, dziękuję! ”.

Teraz wiem, że aborcja nie jest problemem, ale rozwiązaniem. To, co jest nie do zniesienia, to zmuszanie do ciąży kobiety, która tego nie chce, niezależnie od powodów, dla których tego nie chce. Jest niesamowicie gwałtowna.

W dyskusjach na temat aborcji czujemy, że jest to praktyka ledwie „tolerowana”. Nadszedł czas, aby stało się to niezbywalnym prawem w każdym umyśle.

Aktualizacja 21 października 2021 -

Moje życie bardzo się zmieniło od czasu tego zeznania, ale nie ma to nic wspólnego z aborcją!

Już nie jestem z tym samym mężczyzną: nasz związek zakończył się po dziesięciu latach. Nie mieszkam już w tym samym mieście i nie wykonuję tej samej pracy - a konkretnie wróciłem do szkoły! Więc teraz jest dla mnie wiele emocji!

Jeśli chodzi o moją aborcję, bardzo mało o tym myślę, z wyjątkiem sytuacji, gdy debata publiczna dotyczy tej kwestii i zawsze słyszymy te same bzdury ... Nadal dla wielu osób aborcja powinna być tolerowana w niektórych. konkretnym przypadku i nie jest prawdziwym prawem, z którego kobiety mogą swobodnie korzystać.

Wmawiam sobie też, że miałam wielkie szczęście, że mi się to udało, bo niestety liczne są świadectwa złego traktowania.

W każdym razie absolutnie nie żałuję aborcji, jestem przekonany, że to był dla mnie najlepszy wybór. W szczególności zrobiłem wiele rzeczy, których nie byłbym w stanie zrobić, gdybym miał dziecko.

Poza tym nadal tego nie chcę.

Popularne Wiadomości