Świadectwo jedna dwie części

19 sierpnia 2021 roku Juliette opublikowała relację Cassandre, której kot zmarł miesiąc wcześniej w artykule Mój kot zmarł miesiąc temu i tęsknię za tym codziennie.

Artykuł był bardzo udany i wywołał wiele emocji i reakcji.

Widząc, że otrzymywała regularne wiadomości z wiadomościami, Cassandre postanowiła napisać uzupełnienie do swojego zeznania, które znajdziesz poniżej.

Prawie dwa lata temu napisałem artykuł, aby opowiedzieć o bólu, jaki odczułem, gdy straciłem partnera życiowego po ośmiu latach współudziału, moją kotkę Fantine.

Kiedy kładę się do łóżka, często myślę o niej.

Ponownie przeczytałem ten artykuł zeszłej nocy i pomyślałem, że nadszedł czas, aby ponownie zabrać głos, z innym podejściem do końca naszej historii.

Ten artykuł zawiera tyle samo miłości, a nawet więcej, ale dużo mniej łez. To nie jest historia Fantine, ale moja, moja trudna rekonstrukcja po jej stracie .

Śmierć mojego kota i konsekwencje mojego zeznania na mademoisell

Kiedy napisałem do mademoisell, Fantine od miesiąca nie ma chłoniaka (raka układu limfatycznego).

W ciągu trzech tygodni dowiedziałem się o jej chorobie i straciłem ją. Nie mogłem się z nim pożegnać. To prawie stan, w którym byłem w momencie pisania, w szoku .

Dziś jest dobrze.

Dla niektórych może to brzmieć logicznie i głupio, ale wiem, że wielu ludzi jest takich jak ja, to góry lodowe, a nawet po miesiącu, dwóch, dziesięciu latach ukryta część może być bardzo bolesna.

Więc chciałem to powiedzieć, nad wodą, a także poniżej, wszystko w porządku.

Mam dwie ważne rzeczy do powiedzenia każdemu, kto mnie przeczytał i nadal czyta: przepraszam i dziękuję .

Otrzymałem setki, może tysiące wiadomości wsparcia i bardzo mnie to poruszyło. Otrzymałem również niezliczone wiadomości pełne niepokoju, z pytaniem, jak sobie radzę, żeby się z tym uporać.

Odpowiedziałem na bardzo małą liczbę z nich na samym początku, dlatego przepraszam. Nie miałem i może nadal nie mam ramion, aby rozweselić innych ludzi, znaleźć właściwe słowa.

Wiedziałem, jak dzielić się bólem, ale nie otrzymywałem bólu innych.

Przeczytałem absolutnie wszystkie posty i każdy z nich mnie poruszył. Nigdy nie myślałem, że dotknę tak wielu ludzi i że tak wielu ludzi mnie wzruszy.

Lekcje, których nauczyłem się po śmierci mojego kota

Nauczyłem się również dwóch rzeczy od tych ludzi, którzy do mnie napisali. Po pierwsze, musimy o tym porozmawiać, jeśli tego potrzebujemy i jeśli chcemy .

Mamy prawo opłakiwać stratę. Ból nie powinien pozostać w środku, ale jeśli nie czujesz się gotowy, nie ma potrzeby, aby to zrobić.

Skończyło się na rozmowie o tym z moim lekarzem w zeszłym roku.

Nie czułem się dobrze, a kiedy lekarz powiedział mi „co cię sprowadza”, rozpłakałem się i opowiedziałem mu wszystko, co działo się w moim życiu od czasu Fantiny.

Bardzo dobrze mi zrobiło płakanie przed lekarzem. Lekarz, który nie słucha Twojego cierpienia, czy to spowodowanego pracą, złamaniem, czy utratą zwierzęcia, jest złym lekarzem.

Jego rolą jest empatia, jest po to .

Drugą rzeczą, której się nauczyłem, jest to, że nie możesz wyleczyć swojego smutku pojawieniem się nowego zwierzęcia . Wiedziałem już o tym, ale towarzysze, matki, przyjaciele niekoniecznie zdają sobie z tego sprawę.

Wiele osób powiedziało mi, że powitali nowego kociaka, ponieważ został im zaoferowany i wszyscy przyznali się, że doświadczyli chaotycznego początku relacji z nim, czasami bez żadnego współudziału, czasami nawet chcąc go mieć. 'bądź tam.

Zwierzę nie zasługuje na to, by je ignorować, potrzebuje miłości, uwagi, zabaw, dzielenia się. Nie dajesz nowego zwierzęcia komuś, kto sam nie zdecydował, że jest na to gotowy.

Dość paradoksem jest to, że ja sam przywitałem zwierzę jakiś czas po odejściu Fantiny i byłem w stanie moralnym niekoniecznie zgodnym z tym wydarzeniem.

Moja decyzja o zakupie psa hodowlanego

Skłamałem na bardzo ważny temat w ostatnim poście.

Zapewne dlatego, że pisałem na gorąco, musiałem zapomnieć słów lub przekręcić zdanie tak niezręcznie, że redakcja była w stanie to poprawić, ani jedno, ani drugie nie jest poważne, ale fakt polega na tym, że skłamałem i wydało mi się ważne, aby to naprawić.

Mówi: „W ogóle nie polecam sprzedaży ani kupowania zwierząt domowych”. Prawda jest taka, że jestem przeciwny sprzedaży zwierząt, gdy nie odbywa się to w szczególnie odpowiedzialny sposób .

Jestem absolutnie przeciwny intensywnej hodowli, sprzedaży w salonach i sklepach, a także przeciwko reprodukcji zwierząt przez osoby prywatne, często nieświadome, które narażają życie swoich zwierząt i dzieci na niebezpieczeństwo.

Hodowla to zawód, a nie hobby czy łatwy sposób na zarabianie pieniędzy. Wielu hodowców zajmuje się również opieką nad zwierzętami, ponieważ nie jest to opłacalny zawód, szczególnie we wczesnych latach.

Odkąd byłam mała, nie przepadałam za psami, ale jest jedna rasa, którą zawsze kochałam: Akita inu.

Zachwyciłam się jej pięknem i wyjątkowym charakterem i zanim zacząłem, studiowałem tę rasę przez prawie dziesięć lat.

Dziś i od czasu filmu Hatchi z Richardem Gere, jest to niestety bardzo modna rasa, a także jej „zredukowany format”, Shiba inu.

Niestety, ponieważ z wielu powodów, które są przyczyną złych hodowców i złych właścicieli, szacuje się, że we Francji jeden akita zostaje porzucony dziennie.

W dniu wyjazdu Fantiny nie było mnie tam, ponieważ odwiedzałem farmę, o której myślałem od lat.

Zdecydowałem się zabrać psa do hodowli, a nie do stowarzyszenia czy SPA: nie mam nic do powiedzenia o tych firmach, które są dla mnie korzystne dla dobrostanu zwierząt, ale często nie znamy przeszłości psa co sprawia, że ​​pękamy.

Z tego prostego powodu, że większość z nich jest porzucona, przywiązana do portalu stowarzyszenia, w naturze lub że osoba, która ich porzuca, kłamie o powodach rozstania z nimi (zachowanie, problemy zdrowotne …).

Dopiero czas spędzony w stowarzyszeniu pozwala dowiedzieć się więcej o zwierzęciu i często są to przypuszczenia dotyczące jego poprzedniego życia.

Nie chciałem witać psa, który mógłby skrzywdzić Fantine w pierwszej kolejności, a także nie czułem, że powielam całe zaangażowanie, a nawet więcej niż to, co zapewniłem przez lata, aby Fantina stała się towarzyska. .

Pies nie byłby zamknięty w domu, nie byłby na stałe w przytulnym gnieździe, aby go chronić, byłoby to dla mnie zły zakład, gdybym się w to wciągnął.

Donc j’ai visité un certain nombre d’élevages avec des critères bien définis, j’ai trouvé le bon, et le premier décembre, soit cinq mois après le départ de Fantine, il y avait un nouveau membre dans ma maisonnée.

Mon retour difficile à l’élevage et mon coup de cœur pour une chienne

Un soir, je disais au revoir à Fantine en pensant que tout allait parfaitement bien.

Le lendemain matin, je visitais l’élevage d’une personne qui fait un boulot merveilleux, on a parlé de la maladie de Fantine, de comment accueillir une boule de poils plus grosse et plus forte que mon chat et qui voudrait jouer avec.

Tout en veillant à ce que Fantine ne vive pas ça comme un malheur ou une complication. L’après-midi, j’étais dans les bouchons, et Fantine est morte.

J’ai dit le soir même à l’éleveuse que j’avais besoin de réfléchir à cause de la tournure des événements. Elle a été à mon écoute et m’a rassurée : si ce n’était pas pour maintenant, ce serait pour quand je serai prête, rien ne pressait.

Après une longue délibération avec moi-même, j’ai attendu la confirmation de gestation pour lui dire que je voulais un bébé de cette portée.

J’ai vécu l’attente de la rencontre avec une boule de nerfs dans le ventre. J’étais en deuil et j’essayais de me préparer à quelque chose d’heureux.

J’avais hâte de retourner à l’élevage, mais j’avais peur d’y retourner : la dernière fois avait été géniale et horrible. En plus, j’avais déjà vu les photos des chiots tout petits, et une femelle qui me plaisait plus que les autres n’était pas sur les suivantes.

Elle avait en fait eu un petit souci de poils (elle les avait tous perdus à cause d’une bactérie environnementale, chose qui peut arriver dans les élevages) et l’éleveuse préférait ne pas poster de photos pour ne pas avoir à lire des commentaires négatifs.

Le monde de l’élevage est sans pitié, et peu d’entres eux sont bienveillants envers leurs « concurrents ».

J’étais rassurée, mais j’attendais de toute façon la rencontre pour savoir si j’aurais un véritable coup de cœur, que ce soit avec elle ou un autre.

On a finalement fait la route, et j’ai pu la découvrir. Ce qu’elle était belle ! C’était un canard boiteux, plus petite, plus frêle que ses nounours de frères et sœurs.

Et tandis que les autres voulaient jouer et mordre mes lacets, elle réclamait des câlins et faisait sa petite vie en dehors du groupe. Il faut croire que les canards boiteux, c’est mon truc, elle m’avait touchée en plein cœur.

Il y avait des gens qui avaient des vues sur la portée depuis bien plus longtemps que moi (parfois on attend des années avant de trouver le bon), donc il était normal que mon choix passe après le leur.

J’ai espéré de tout mon cœur que tous les autres la trouvent moche (je l’ai même avoué à l’éleveuse), je n’avais d’yeux que pour elle, et si ce n’était pas elle j’attendrais une autre portée.

Mes inquiétudes avant l’arrivée de ma nouvelle chienne

À l’élevage, elle s’appelait Okada, qui est une ancienne région du Japon.

Je voulais choisir moi même son nom, ce que je n’avais pas pu faire avec Fantine, mais je tenais à ce qu’elle garde quelque chose de sa première maîtresse.

J’ai donc choisi une ville que j’aimerais visiter un jour et dont le nom avait un je-ne-sais-quoi de poétique à mon oreille. Finalement, Hanoï est bien arrivée à la maison.

Il y a eu beaucoup de crises de larmes les semaines précédant son arrivée.

Je remplissais la maison de jouets et d’accessoires qui ne m’étaient pas familiers, je préparais sa place aux endroits où Fantine avait eu la sienne, c’était compliqué à gérer émotionnellement.

De plus, comme elle avait eu ce petit souci de poils, elle a probablement été mise un peu à l’écart, et je n’ai pu aller la chercher qu’un mois plus tard car elle n’était pas assez accomplie pour sortir de l’élevage.

Toutes ces angoisses ont disparu peu à peu quand Hanoï s’est imposée.

Il y avait à la fois ma nouvelle responsabilité et ma relation qui s’installait doucement avec elle, elle a envahi mon monde comme un boulet de canon.

Ma relation avec ma nouvelle chienne

Aujourd’hui, excepté en ville, elle n’est presque jamais en laisse. À la maison, elle vit sa vie et moi la mienne. Ça a été très dur pour moi de ne pas la coller et de ne pas la surprotéger.

À chaque fois qu’elle respirait un peu fort, je m’inquiétais, quand on a dû soigner une otite, j’ai évité de peu le malaise chez le vétérinaire en l’entendant pleurer.

Et puis dernièrement, elle s’est faite attaquer par un autre chien, qui aurait pu l’égorger si mon copain n’était pas intervenu. J’ai appris depuis que le chien en question avait été élevé pour le combat auparavant.

Comme je disais plus haut, on ne sait souvent pas grand chose du passé des chiens en refuge, et tout le monde n’est pas prêt à endosser cette responsabilité.

Le chien s’était peut être déjà battu contre un chien qui lui ressemblait, il n’était ni attaché ni vraiment surveillé, il lui a juste foncé dessus sans signes avant coureurs.

Elle a été opérée en urgence et s’en est remise.

Ce qui a marqué un tournant dans mon évolution, c’est que je n’ai pas paniqué, je n’ai pas flanché, j’ai juste fait ce que je devais faire, et je n’ai pas eu peur en croisant à nouveau des chiens.

Un an plus tôt, cet événement m’aurait sûrement mise dans tous mes états et aurait constitué un retour en arrière pour moi.

Des leçons de vie enseignées par mes animaux de compagnie

Hanoï est une chienne avec un caractère en or, et qui en de nombreux points me rappelle Fantine.

J’en ai parlé il y a peu avec une amie, je n’ai jamais cherché à comparer Hanoï et Fantine, mais je suis certaine qu’elles auraient pu être de merveilleuses colocataires.

Si douces, si attentives à leur environnement, si respectueuses des codes de chacun, tellement maladroites et tête en l’air.

Si je croyais en la réincarnation, je pourrais imaginer que Fantine est toujours un peu près de moi. Si je croyais aux anges, je dirais qu’elle y est pour quelque chose.

Le destin, le karma, je n’y crois pas, mais je me rends compte que dans toutes ses épreuves et ses douleurs, la vie est parfois bien faite.

Ce sont mes animaux qui m’ont le mieux éduquée.

Fantine m’a appris la tendresse, la patience, l’obstination. Elle m’a enseigné que chez soi est un cocon et non une cage, que les relations fortes sont précieuses.

Hanoï m’a appris à m’ouvrir au monde et aux gens, à découvrir de nouvelles choses, à sortir de ma zone de confort. En dehors, elle me protège et je la protège.

Et surtout elle m’a appris que même si on n’oublie pas, on se relève même des plus dures épreuves.

Popularne Wiadomości

All Zombies on Arte, serial dokumentalny o zombie

Arte przedstawia Tous Zombies, serial dokumentalny wyprodukowany przez dziennikarza Dimitri Kourtchine. 13 bardzo krótkich, ale fascynujących odcinków, które koncentrują się na postaci zombie w naszym społeczeństwie!…