Spisie treści

Chyba że mieszkasz w jaskini bez internetu lub jesteś stary (tak), najprawdopodobniej słyszałeś o „Nie przyszedłem tu po to, żeby cierpieć?” » , Który od marca bawi się na portalach społecznościowych.

Więc niedawno odkryłem pochodzenie tego wyrażenia, które słyszę wszędzie. 6 marca Meryem (lat 24) wzięła udział w programie C'est mon choise poświęconym niezwykłym fobiom.

Jej ? Trzewny strach przed karaluchami. Nie jest to takie niezwykłe, chciałbym powiedzieć, że sam byłbym średnio gorący, aby rozcierać te obrzydliwe owady.

Mimo to Meryemowi proponuje się konfrontację z robakami - Niezwykła fobia: czy pokonają ją? zapowiada podtytuł ...

„Nie przyszedłem tu cierpieć, dobrze? "

Uwaga spoiler, Meryem nie ma zamiaru konfrontować się z karaluchami, ponieważ cytuję jego słynne zdanie z francuskojęzycznego Internetu:

„Nie przyszedłem tu cierpieć, dobrze? "

Nie przyjechałem tu, żeby cierpieć: doskonała lekcja życia

Jego wyraz twarzy i zdanie stały się francuskim memem internetowym. Ale poza miłym uśmiechem stwierdzam, że ten wers zawiera cenną lekcję życia.

„Nie przyszedłem tu cierpieć” szybko staje się moją nową filozofią życia. Oto dlaczego zamierzam codziennie powtarzać sobie to zdanie.

Działa na wszystko. #Daily pic.twitter.com/paRtfsAy8V

- Daily (@Qofficiel) 21 marca 2021 r

Nie przyjechałem tu, żeby cierpieć ... w pracy

Czy mówiłem ci już o moim wypaleniu? Tak, kiedy minister pracy powiedział, że to nie jest tak naprawdę choroba zawodowa. Trochę mnie to rozgniewało, bo lekarz, który mnie aresztował, powiedział mi takie zdanie:

„W pracy spędzasz 70% czasu na jawie.

To normalne, że to na ciebie wpływa. "

I to wypalenie sprawiło, że powróciłem do innego zdania, które wypowiedział mój ojciec, kiedy zadzwoniłem do niego pewnego wieczoru, podczas pierwszego roku mojej pracy.

Miałem dość nieprzyjemny dzień i poczułem potrzebę narzekania na to. Odpowiedział:

„To świat pracy, to tak, to nie jest zabawa ”.

Tyle że NIE PRZYSZEDŁEM TUTAJ CIERPIĆ, OK? Całkiem proste. Gdybym zastosował tę myśl do siebie, rzuciłbym tę pracę znacznie wcześniej. Albo moi koledzy przestaliby mnie chodzić znacznie wcześniej.

Zamiast cierpieć w ciszy i stopniowo pogrążać się we frustracji, przejąłbym dowodzenie. Poszedłbym porozmawiać z moim przełożonym, w razie potrzeby z działem zasobów ludzkich, bezpośrednio z moimi współpracownikami, aby zapewnić ich szacunek.

A gdyby te negocjacje się nie powiodły, po prostu poszedłbym do pracy gdzie indziej. Tak właśnie zrobiłem po trzech latach. Nawiasem mówiąc, uratowałoby mnie to przed wypaleniem ...

Dlatego tak bardzo podziwiam EnjoyPhoenix, który podejmuje tak zdecydowaną decyzję: odmówić dopasowania się do formy.

Nie przyjechałem tutaj, aby cierpieć ... w przyjaźni

Był czas, kiedy przyjaźń była dla mnie procesem naturalnym i łatwym: szkoła. Kiedy jesteś w tej samej klasie przez dziesięć miesięcy w roku, przyjaźnie rodzą się dość automatycznie, o ile nie jesteś zbyt nieśmiały ani zbyt introwertyczny.

W wieku dorosłym robi się ciężko. Poza ławkami szkolnymi bardziej skomplikowane jest poznawanie ludzi i nawiązywanie przyjaźni. Mymy uruchomiła również całą dokumentację dotyczącą przyjaźni w wieku dorosłym , co oznacza, że ​​temat jest bardziej złożony, niż się wydaje.

Ile razy akceptuję plany randkowe, które się upijają? Wybierasz się na „drinka”, kiedy nie miałem ochoty na picie, w miejscach, które były zbyt hałaśliwe, zbyt zadymione, zbyt późno wieczorem w porównaniu z moimi obecnymi pragnieniami?

Nie przyszedłem tu po to, żeby cierpieć , to niekoniecznie posyłanie przyjaciół do stołu i mówienie im: wkurzasz się zawsze wychodząc do tego samego baru i paląc wieczory w mieszkaniu !!!

Chodzi raczej o zakwestionowanie moich własnych pragnień i przekazanie ich im. A co by było, gdybyśmy mieli piknik w niedzielne południe, zamiast kolejnego wieczoru w mieszkaniu w sobotę do późna?

A może wręcz przeciwnie, czy nie złamalibyśmy naszej rutyny, idąc w sobotni wieczór do klubu, zamiast opróżniać złe butelki wina, zatłoczone w wieku 25 lat w zbyt małym mieszkaniu?

Za każdym razem, gdy pozwalam sobie na przyjaźń, podnoszę kieliszek Perrier-rondelle na moją nową odę: nie przyszedłem tu cierpieć, ok?

Nie przyszedłem tutaj, żeby cierpieć ... zakochany

To najbardziej oczywiste, prawda? Romantyczny związek, który powoduje ból, dlaczego, jaki jest cel? Czy naprawdę potrzebuję dramatu i łez, aby przeżyć silne emocje?

Nie mam cierpliwości do związków małżeńskich, które mnie nie spełniają. Może jestem trochę zbyt wymagający, ale wolę to od alternatywy, ryzykując popadnięcie w nadużycia ...

Kategorycznie odmawiam cierpienia w miłości, naprawdę nie mam czasu ani energii życiowej, aby przebywać z ludźmi, gdy nasze relacje nie są wzajemnie satysfakcjonujące, satysfakcjonujące.

A kiedy mówię o cierpieniu, nie mówię tylko o przemocy fizycznej ani psychicznej znęcaniu się, ale już o pierwszych etapach. „Masz prawo zerwać z dobrym facetem” , sama ta lekcja jest dla mnie niezbędna.

Nie przyjechałem tutaj, żeby cierpieć, punkt wyjścia ze swojej strefy komfortu

Dla mnie to zdanie nie ma być wymówką, by zachować ciepło w mojej strefie komfortu. Wręcz przeciwnie, jest to chęć wyjścia. Pozwólcie, że wyjaśnię: służy to jako wyzwalacz do zrozumienia, że ​​moja sytuacja jest właśnie niewygodna.

Często, jeśli czuję się niekomfortowo lub nieszczęśliwie w pracy, w miłości lub w przyjaźni, dzieje się tak właśnie dlatego, że postępowałem zgodnie z „logicznym” wzorcem, nie biorąc pod uwagę całkiem jasno moich własnych pragnień i moich rozwój osobisty.

W ten sposób czuję się „zamknięty w komforcie CDI” i nie kwestionuję tej sytuacji, ponieważ tak wiele osób marzy o byciu na moim miejscu.

Tyle że moje szczęście nie jest uwarunkowane głosami publiczności, nie jest to sonda popularna. Jedyny głos, który się liczy, należy do mnie.

I zacznij od wołania siebie, powtarzania sobie: „Nie przyszedłem tu cierpieć, dobrze? », To nie jest najgorszy sposób reagowania.

To bardzo dobry punkt wyjścia do:

  1. zdaj sobie sprawę, że sytuacja mi nie odpowiada
  2. pomyśl o tym, czego naprawdę chcę.

Pozostaje więc tylko stworzyć plan wyjścia z tej sytuacji, do tej, do której chcę dotrzeć. Przypominanie sobie, że nie przyszedłem tu cierpieć, jest pierwszym krokiem w procesie życzliwości wobec siebie.

Jeśli cierpię, to nie jest normalne. Ta sytuacja musi się zmienić i zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby się z niej wydostać. Bo rzeczywiście, nie przyszedłem tu cierpieć! Dziękuję więc Meryem za tę zdroworozsądkową reakcję!

A ty, czy kiedykolwiek zadałeś sobie to pytanie w ten sposób? Co byś zmienił w swoim życiu, żeby stać się lepszym? Jak zamierzasz poprawić swoje codzienne życie? Porozmawiaj o tym w komentarzach!

Popularne Wiadomości