Spisie treści

Dobry wieczór, Greg.

Nazywam cię Greg, bo to twoje imię i twoja anonimowość, szczerze, nie obchodzi mnie to. To nie jest tak, żebym opisał Twój stan cywilny w całości.

W takim razie dobry wieczór, Greg.

Pisałem o tobie już osiemnaście miesięcy temu. Pewnej letniej nocy usiadłem na łóżku i położyłem artykuł, który dojrzał przez lata, wypływał z moich palców na klawiaturze: Mój pierwszy raz to gwałt.

To byłeś ty, Greg, mój pierwszy raz. Zgwałciłeś mnie.

A tego wieczoru, w mroźny zimowy wieczór na małej, brukowanej uliczce omiatanej przez mistral, byłeś pod moim nosem .

Wypiłem drinka, wyszedłem zapalić papierosa, po czym ruszyłem dalej. Obok mnie na stole na tarasie dwóch mężczyzn, kobieta.

Zwróciłem wzrok na trójkę z powodu jednego z mężczyzn, grubej marynarki z motywem wojskowym, blizny przecinającej lewy łuk, niezrównoważonej pozy, jego łokci na stole, mówiącego głośno i źle.

Który prześledził związek między długimi włosami kelnera, który przyniósł mu kufel, a orientacją seksualną tego kelnera. Kto następnie przeszedł odprawę celną, krzycząc „A VA JE RIGOLE” i rzucając napiwkiem w twarz.

Co za dupek, pomyślałem sobie. Co za niski sufit i wulgarny też.

Więc odwróciłem głowę w stronę tego faceta. Tym facetem byłeś ty, Greg .

Nie widziałem cię od ponad dziesięciu lat. Jak przez mgłę napotkałeś moje spojrzenie, kiedy spojrzałem na ciebie, nie zatrzymując się. Nie rozpoznałeś mnie, ja natychmiast zatrzymałem się na sekundę między dwoma wdechami tytoniu.

Rozpoznałem cię, ponieważ się nie zmieniłeś.

Zawsze jesteś tym samym facetem bez finezji, bez fanaberii, który z rozdrażnioną machonizmem rekompensuje potrzebę istnienia. Zawsze jesteś tym samym wielkim idiotą, który wrzeszczy, który zajmuje całą przestrzeń, który się rozprasza, który rzuca innym zadanie.

Tak, kiedy miałem czternaście lat, na pewno zadziałało. Ale to dlatego, że grasz w łatwym trybie, Greg: naprawdę nietrudno zaimponować introwertycznemu nastolatkowi, który boi się świata, innych i swojego cienia.

Nie jestem pewien, czy możemy pochwalić się byciem wybitnym myśliwym, gdy wychodzimy z młodych królików, które ledwo chodzą.

Nie zmieniłeś się, Greg, to szalone, jak mnie uderzyło. Jak bardzo rozpoznałem w tobie to wszystko, co w tamtym czasie mogło sprawić, że zakochałem się niezręcznie, ponieważ mamy czternaście lat.

I wszystko, co sprawiło, że odeszłam, bez żalu, po tym, jak mnie zgwałciliście.

Widziałem, jak niebezpieczny jesteś, wciąż z drżącą pięścią, gotowy do drogi . Jak bardzo prowokujesz wszystkich, ponieważ prawdopodobnie chcesz po prostu wybuchnąć.

O tak, tam są twoje mięśnie, tam są twoje blizny, tam są twoje siniaki. Jesteś prawdziwym mężczyzną. Nie boisz się uderzyć. Ale to głównie dlatego, że nie możesz mówić.

A jeszcze mniej pisać, nawiasem mówiąc - nie zamierzam cię okłamywać, w drodze do domu zrobiłem małe wyszukiwanie w Google, mam wartość swoich pieniędzy. Nie mam nic przeciwko błędom w pisowni, ale nie ma nic, co działałoby, ani merytorycznie, ani formalnie.

Nie zmieniłeś się, Greg, od jedenastu lat. Wciąż tam jesteś, w tym samym pieprzonym miasteczku, na tarasie tego samego pieprzonego małego baru, zajęty opiekania tą samą pieprzoną szklanką piwa, jednocześnie wylewając to samo pieprzone, wulgarne, gówniane bzdury.

Ale ty, Greg, masz teraz 35 lat. Wiem o tym, głosiłeś to całemu tarasowi - jak to, co „ich nie robisz”, jak się wydaje.

Och, staruszku, zrób to.

Masz 35 lat, a teraz mam 25 lat.

A kiedy na mnie spojrzałeś, nie rozpoznałeś mnie.

Ponieważ się zmieniłem. Urosłem. Ewoluowałem. Wyszedłem, ja.

Bo czternastoletniego dzieciaka z lokami w oczach i podwiniętymi ramionami już tam nie ma.

Ponieważ kiedy mnie zobaczyłeś, wciąż śmiałem się głośno z żartu, który usłyszałem w barze, z blond włosami rozrzuconymi na ramionach, w kolorowym płaszczu, którego nigdy nie odważyłbym się założyć jedenaście lat temu.

Ponieważ kiedy mnie zobaczyłeś, trzymałem głowę wysoko, moje spojrzenie było proste, ani przepraszane, ani przestraszone. Patrzyłem na ciebie jak na jakąkolwiek sukę, która krzyczy na tarasie: bezpośrednio. Nie bałem się.

Bardziej się ciebie boję, Greg. Ciebie, Twojego ciała, Twojego głosu, Twojej miłości, Twojego pragnienia. Właściwie jesteś już niczym. Nigdy nie byłeś dużo.

Zgasiłem papierosa i wznowiłem podróż. Głowa zawsze uniesiona wysoko. Broń obładowana prezentami dla moich bliskich - dla przyjaciół, którzy są tu od 15 lat, odkąd przed Wami.

Wyszedłem, a ty tam zostałaś.

Co za smutny, hałaśliwy mały człowieczek, Greg. Mam nadzieję, że pewnego dnia się zamkniesz.

Popularne Wiadomości