We współpracy z UGC (nasz Manifest)

Frontal ” to słowo, które przychodzi mi do głowy, jako oczywiste, mówiąc o Bonhomme.

Oczywiście frontalny jak syndrom, na który cierpi Piotr. Poślizg, uderzające czoło, wpatrująca się przednia szyba, śpiączka, pochylenie.

Frontalny jak ten film, który nie boi się ani emocji, ani życia, prawdziwego, bez mizerabilizmu czy hiperrealizmu.

Czołowy jak kambuza, która spada na ciebie, dosłownie w twarz i nigdy nie puszcza, stoi na każdym zakręcie twojego życia, gotowa cię przewrócić.

Frontalny jak frontalny (nagość skierowana w stronę aparatu) - bo zaskoczyła mnie, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, nagość w Bonhomme.

Nie wysublimowana i zachwalająca nagość francuskiego kina w jego rozumieniu, ani figlarne czarno-białe pośladki Brigitte Bardot, nie, nagość codziennego życia, życia, piersi, która pojawia się w dekolcie koszulki, trzęsącego się tyłka, penisa trudnego do obolałości lub odpoczywającego, miękkiego i niewinnego, między nogami chłopca.

Frontalne jak łzy, które złapały mnie za gardło , wielkie szlochy, których nigdy nie słyszałem w filmach i które są rzadkie w moim prawdziwym życiu.

Bonhomme w kinie 29 sierpnia 2021 r. To tour de force.

Człowieku, o co tu chodzi?

Bonhomme, to historia Piotra (Nicolas Duvauchelle) i Marilyn (Ana Girardot), którzy są w związku od kilku lat.

Jest stabilny, odważny, dobrze radzi sobie z czółenkami, pracą i bielizną. Jest bardziej emocjonalna, zazdrosna, nastrojowa.

Ale co oni się kochają, ci dwaj.

Pewnego dnia wypadek samochodowy, nie poważny, nie poważny, ale czoło Piotra na przedniej szybie, a po śpiączce to zaburzenie, ten zespół czołowy.

Piotr nie jest już sobą . „5 lat w głowie i 15 lat w majtkach”, jak mówi jego lekarz (François Rollin).

Piotr świetnie się bawi przed serialami, Piotr wypala serię papierosów, Piotr niesie ze sobą potężne erekcje wymagające ulgi.

Ale Piotr nie pamięta już imienia mamy, Piotr nie umie się już ubierać, Piotr zapomniał kodu zamka.

Marilyn zostaje . Oczywiście dla niej; szaleństwo dla reszty świata.

Zostaje, mimo kłopotów, mimo braku pieniędzy, mimo Piotra, który dosłownie podpala mieszkanie, a ona zaciska zęby za kasą, żeby opłacić czynsz.

Pozostaje pomimo rodziców Piotra, którzy chcą go odzyskać, pomimo pieniędzy na ubezpieczenie zdrowotne, które nie przychodzą mimo łez i płaczów.

Zostaje z tym zabawnym dużym chłopcem, którego pozwala jej skakać, ponieważ w przeciwnym razie nie wie, jak dobrze mu zrobić. Bo jeśli Piotr ma się leczyć, to będzie z nią .

Moim zdaniem jedna scena doskonale podsumowuje Bonhomme: Marilyn dobrowolnie idzie kilka metrów za Piotrem, żeby sprawdzić, czy pamięta drogę do ich mieszkania. W połowie prowokacyjne, w połowie testowe, pełne nadziei.

Traci go z oczu. Po prostu się zgubił.

Pomiędzy kratami ich niedrogiego osiedla Piotr błąka się po jednej stronie, wzywając Marilyn, a Marilyn wędruje po jej, wzywając Piotra.

Z tych dwóch nie jest jasne, kto odczuwa największe cierpienie. Ponieważ każdy potrzebuje drugiego, jak koło ratunkowe.

Ale Bonhomme nie jest filmem tragicznym, nawet gdybym dużo płakał! Płakałem nie z rozpaczy, ale z emocji, ulgi, empatii. Jak zalew ludzkości, która błagała o wyjście.

Przed Bonhommem serdecznie się śmiejemy, zastanawiamy się, angażujemy się, zadajemy sobie pytania, kwestionujemy siebie. A stwierdzenie tego samego w filmie fabularnym to prawdziwa siła.

Bonhomme, delikatne spojrzenie na niepełnosprawność

Choroba, na którą cierpi Piotr, pozbawia go filtra . „Śmierdzisz”, „Będziemy się pieprzyć?” „To brzydkie”, tak wiele słów wypowiedzianych lekko, bez świadomości konsekwencji.

Marilyn na początku stara się mu wytłumaczyć, że gdy pracuje w mieszkaniu, musi zostać w mieszkaniu, żeby go chronić, a potem stopniowo Piotr wraca do życia, w małej pracy, w gronie znajomych.

Nie jest wyleczony, ma impulsywne gesty, surowe słowa, sadzonki, które powodują pierdnięcie podczas biegania, niechciane wybuchy śmiechu.

W jego oczach możemy odczytać naturalność, brak złośliwości, pewien strach, głęboko zakorzenioną świadomość, że nie jest normalny, że jest załamany, że tak naprawdę nie jest nim .

W oczach Marilyn czytamy miłość, miłość, która bierze wszystko i kogo to obchodzi; pewna nieufność też, podbródek uniesiony, jakby chciał powiedzieć „zostaw go w spokoju”.

Reżyserka (Marion Vernoux), podobnie jak aktorzy Bonhomme, pracowała z ludźmi cierpiącymi na zespół czołowy oraz z ich bliskimi , aby jak najlepiej transkrybować ich rzeczywistość. Nicolas Duvauchelle zwierza się:

Pod koniec pokazu 10 zainteresowanych osób powiedziało mi: „Dokładnie to”.

Bonhomme, historia miłosna w najczystszej postaci

Trudno jest zrobić dobry film miłosny bez popadania w syrop, kliszę komedii romantycznej, z intensywnością niemożliwą.

Bonhomme to jeden z tych rzadkich filmów, które przypominają prawdziwą miłość .

Ten z udrękami i wątpliwościami, z krzykami i małostkowością, z oczywistymi faktami i chichotem.

Marilyn jest z Piotrem, Piotr jest z Marilyn.

To takie proste i tak skomplikowane. A zerwanie połączenia między nimi wymagałoby znacznie więcej niż przednia szyba.

Bonhomme, między cieniem a światłem

Dopóki Piotr zostanie w domu, wszystko w porządku.

Dopóki Piotr wyjdzie, ale nie za daleko, jest dobrze.

Dopóki Piotr jest nadzorowany, nie ma sprawy.

Dopóki Piotr nie zadziera w pracy, to dobrze.

Ponieważ wtedy Marilyn może pracować i dopóki są pieniądze, jest w porządku.

Pewnego dnia nie idzie.

Nie chcę wam zbyt wiele mówić o Bonhomme, ale jest złożona część filmu, która wymaga odwagi i stawia prawdziwe pytania społeczne.

Manicheizm nie jest jej częścią, nie ma dobra ani zła , są trudne decyzje, konsekwencje, rany, blizny.

Tam znowu, współpraca z Krajowym Związkiem Stowarzyszeń Rodzin Urazów Czaszki pozwoliła dyrektorowi i jej zespołowi zbliżyć się jak najbliżej.

Marilyn nie wie, jak opiekować się niepełnosprawnym dorosłym i chroni Piotra jak wilczyca, starając się tchnąć nowe życie w zniszczoną codzienność.

Dokonuje złych wyborów, ryzykuje wszystko, aż do zdrowego rozsądku, nagradzana tylko krótkimi chwilami, kiedy Piotr jest prawie, prawie takim mężczyzną, jakim był.

Myślę, że Bonhomme jest niezbędny do zrozumienia sytuacji osób dotkniętych tą niepełnosprawnością, ale także ich bliskich.

To film, który odrzuca jakąkolwiek przesadnie mocną opinię, pokazujący odcienie szarości, odcienie prawdziwego życia. Z chmurami, które czasami ją zaciemniają, ale także ze świetlistymi polanami, które codziennie rozpryskują słońce.

Ważny film, być może niezbędny , do obejrzenia w kinie 29 sierpnia z dużą dawką Kleenexu.

Popularne Wiadomości