Spisie treści
Z okazji premiery swojego albumu Selfocracy 31 marca 2021 roku Loïc Nottet jest na jeden dzień naszym redaktorem naczelnym!

Rozmawialiśmy z nim na tematy, które do niego podobne i do których chciałby się zwrócić w naszych felietonach, a redakcja zajęła się tymi tematami, aby zaoferować Państwu te artykuły.

Loïc Nottet nie mierzy 1m90 i nie jest cały spuchnięty od wystających mięśni. Przez telefon czasami mówi się mu „Madame”. Kocha taniec.

Piosenkarka nie spełnia kryteriów męskości narzuconych przez społeczeństwo. I wiesz co ? Jest tego świadomy, ale go to nie obchodzi. To właśnie stanowi o wartości i bogactwie człowieka, jakim jest.

Nie jestem idealny.

Piszę to z żalem, kiedy jest to oczywiste. Jestem człowiekiem, niedoskonałym z założenia, okaleczonym przez pułapki, luki i błędy.

Nie pamiętam, w jakim wieku zacząłem mierzyć się z nierealistyczną skalą doskonałości. Ale pamiętam kamienie milowe, które skalibrowały moją niedoskonałość.

To nie było dobrowolne. Dorośli, którzy je pozowali, zawsze robili to z życzliwością, czasem z humorem i zawsze przepojeni szczerą troską o mnie i moją przyszłość.

Ale chodzi o to, że te uwagi spadły na mnie jak tasak. „Nigdy nie będziesz” lub „Jesteś za dużo”, tak słyszałem. Że nie byłam posłuszna. Że wyróżniałem się swoją różnicą.

Oto 5 różnic, które zamieniłem w zalety i mocne strony.

Nigdy nie będę duży i to stanie się siłą

Mam sześć lat, jestem w pierwszej klasie i prawie każdy w mojej klasie sportowej mnie „frajerem”. Niektórzy mówią mi, że to normalne, im jestem starszy, tym lepiej byłbym w sporcie. Więc cierpliwie zajmuję się swoimi sprawami.

Ale w tej chwili niewiele się rozwijam i nadal jestem wyśmiewany z powodu mojego absurdalnego kroku i niemożności przechwycenia piłki, gdy tylko przeleci nad moją głową.

Pewnego wieczoru mama powiedziała mi prawie jak zdanie:

„Nigdy nie będziesz duży. "

I to prawda, patrząc na nią, muszę się przygotować: z nią 1m54 prawdopodobnie nie przekazała mi genów modelki.

Jestem mały. Będę mały. I uczyniłem z tego siłę. Odpuściłem lekkoatletykę, bo najwyraźniej skok wzwyż i skok w dal, to nigdy nie byłaby moja kamera.

Ale zaostrzyłem się w hokeju, a nawet w koszykówce: zanim rozmiar, szybkość reakcji, zwinność i wybuchowość były kluczowymi zaletami.

Ok, nigdy nie będę w stanie złapać puszki sosu pomidorowego na najwyższym piętrze półki w supermarkecie, ale mam odruch, aby schylić się, aby uzyskać najlepsze widoki z dołu w tłumie, aby znaleźć wskazówki. blisko ziemi w pokojach ewakuacyjnych.

Obiektywnie zdałem sobie sprawę, że mam moc bycia niewidzialnym. Tam, gdzie osoba o wzroście 1,80 mi więcej nie może gdzieś wejść bez odwracania głowy, wiem, jak wtopić się w tłum. Znikać. Być elementem wystroju, m.in. głową.

I to jest bezcenne.

Mówię za dużo i niekoniecznie jest to złe

Nauczyłem się milczeć. Ponieważ bardzo wcześnie powiedziano mi i często powtarzano, że mówię za dużo. To była prawda, bez wątpienia byłem tym niefiltrowanym dzieckiem, które wyzwalało jej emocje i osądy.

Prawdopodobnie było to za dużo jak na społeczne konwencje powściągliwości i oszczędności, więc przeszedłem na pisanie. Od najmłodszych lat zwróciłem się ku poezji. To sztuka, która przedkłada znaczenie nad objętość.

Wszystko, co miałem do powiedzenia, czego słowa nie mogły zawierać, mogłem wyrazić w kilku rymach. W CM2 za dużo mówiłem? Na IV wyjechałem do Paryża, aby odebrać I nagrodę ex aequo w konkursie poetyckim Ligi Praw Człowieka (kategoria IV i III).

Mówię za dużo ? To dlatego, że mam dużo do powiedzenia. Więc znalazłem sposób na wyrażenie tego inaczej niż ustnie, ponieważ nudziłem się, byłem wyczerpany, piłem. Od tamtej pory piszę z całym swoim pijakiem. W końcu stało się to moją pracą. Co tam jest?

Nie jestem matematykiem, chociaż to lubię

Od mojej mamy, która starała się złagodzić mój niepokój z powodu problemów matematycznych w piątej klasie. Zrozumiała to jako wymówkę dla moich trudności, potraktowałem to jako wyrok nieważności.

„Będziesz literatką, jak twoja matka. "

Tak, ale lubiłem matematykę. Więc ? Wytrwałem.

Walczyłem do bac S, bardzo dobra wzmianka, której ewidentnie szukałem w pocie „na pamięć”, nie rozumiejąc wrażliwości, jaką gdzie indziej miałem na tematy literackie.

Walcząc ze ścianą, zdecydowałem się upierać.

Nie będę matematykiem? Okej, ale ciężko pracowałem, żeby udowodnić, że się mylę. I ostatecznie z wyboru zwróciłem się do innego głosu, a nie ze zguby.

Lekcja, której się nauczyłem, to wytrwałość: to zdanie nauczyło mnie, że mam wybór, nawet jeśli go nie miałem. Walcząc ze ścianą, postanowiłem nie ustępować. Zmagać się. Nie poddawać się.

A cztery lata później zdecydowałem się rzucić. Ale wybrałem to. I to ma dla mnie znaczenie.

Nie zostałem matematykiem. Ale dowiedziałem się, że między 0 a 1 mam wybór. I to zwycięstwo jest naprawdę warte wszystkich walk, które toczyłem od tamtej pory.

Nigdy nie będę mistrzem olimpijskim, ale nauczyłem się tej dyscypliny

Oddanie wszystkim moim nauczycielom sportu, którzy mieli tę elegancką metaforę zamiast odpowiadać „jesteś do dupy w sporcie”, uznałem to już za zwycięstwo.

To prawda, nie będę mistrzem olimpijskim, ale w innym życiu byłbyś w błędzie. Ponieważ to nie była fizyczna zdolność, której mi brakowało, to był umysł. Moc wiary we mnie.

Aby wygrać, najpierw musiałeś uwierzyć w swoje zwycięstwo.

Zaintrygował mnie pomysł, kim nie będę. Więc podążałem za mistrzami olimpijskimi, bardziej interesowały mnie ich umysły niż fizyczne możliwości, których choć raz nie mogłem naśladować.

W ten sposób nauczyłem się odporności i ducha rywalizacji, niezawodności. Mistrz olimpijski nigdy się nie poddaje. Ból to tylko informacja, którą w tej chwili postanawia zignorować, aby pokonać siebie.

Zapamiętałem to. Że aby wygrać, trzeba było najpierw uwierzyć w swoje zwycięstwo, potem chcieć go i wreszcie pracować, aby się tam dostać. Ale bez pierwszych dwóch kroków trzeci był na próżno. Pracować bez chęci i bez wiary w to, jak pedałować w semolinie.

Od tamtej pory upadłem pod jarzmem tej klątwy. Jeśli w to nie wierzę, nie mogę się zaangażować. Nie mogę ciężko pracować, jeśli w głębi duszy nie życzę powodzenia projektu, do którego się przyczyniam.

I odwrotnie, chcę powiedzieć, że wystarczy, żebym był przekonany o idei i mojej zdolności do pożytecznego uczestnictwa, aby przenosić góry.

Załamanie się problemów, kaskada rozwiązań. I wspinam się na górę. Czasami delikatnie, ale zawsze pewnie. Ponieważ rozwinąłem siłę przekonania, która prowadzi mnie przez mgłę wahania.

Nie mam stylu ... cóż, mój!

Suko proszę. Powiedz raczej, że nie mam mainstreamowego stylu. I rzeczywiście, przyznałbym bez argumentowania, że ​​mój styl ubierania się łatwo utożsamia z takim, w którym nie obchodzą mnie tendencje, przyzwoitość, a nawet elementarne zasady dobrego wychowania.

Wychodzę na ulicę w piżamie, to znaczy, jeśli powszechny osąd pozostawia mnie bez słowa. Naprawdę. Zwariowany.

Piątkowe popołudnie w biurze. Nie pytaj.

Post udostępniony przez Clémence Bodoc (@clem_bodoc) 13 listopada 2021 r. O 6:27 czasu PST

Popularne Wiadomości