- Opublikowano 12 kwietnia 2021 r

Kilka lat temu dostałem pracę wakacyjną w stowarzyszeniu oferującym przystosowane wakacje dla niepełnosprawnych dorosłych.

To było bardzo intensywne przeżycie, ale przede wszystkim bardzo wzbogacające dla 19-letniej dziewczynki, którą byłam!

Jak stałem się facylitatorem dla niepełnosprawnych wczasowiczów

Moja starsza siostra Justine jest psychologiem i była już wcześniej zatrudniona przez stowarzyszenie AMAHC w Lyonie, które specjalizuje się w przystosowanych wakacjach dla dorosłych z zaburzeniami psychicznymi .

Dwukrotnie wyjeżdżała z koleżanką z college'u, aby nadzorować grupy dorosłych podczas pobytów trwających od 10 dni do 2 tygodni.

Oczywiście opowiedziała mi o swoim doświadczeniu i chociaż trochę mnie to przestraszyło z powodu wielu obowiązków, jakie wydawało się z tym wiązać, pomyślałem, że pomysł był świetny.

Nagle, gdy następnego lata zaproponowała mi, abym jej towarzyszył zamiast jednej z jej przyjaciółek, pomyślałem o tym i postanowiłem spróbować!

Znała stowarzyszenie i samą pracę. Przyznaję, że myśl o tym, żeby moja siostra była ze mną, trochę mnie uspokoiła.

Zatrudnienie nie było trudne: w stowarzyszeniu regularnie brakuje przewodników i znało Justynę, z którą pobyty zawsze układały się dobrze.

Na czym polega wakacyjna praca facylitatora pobytów przystosowanych?

Konkretne działania

Na tę wakacyjną pracę oboje pojechaliśmy do Alzacji minibusem, aby pomieścić 7 osób dorosłych, które nadzorowaliśmy .

Nie miałam wtedy prawa jazdy, więc moja siostra musiała sama radzić sobie z jazdą, co nie zawsze było łatwe.

Poza tym, co dokładnie robiliśmy? Zasadniczo zarządzaliśmy wszystkim od A do Z , aby ludzie mieli dobre wakacje.

Obejmowało planowanie i przygotowywanie posiłków w loży, w której przebywaliśmy, po organizowanie codziennych zajęć (starając się dostosować je do możliwości każdego), w tym rano pranie pościeli w razie wypadku i rozprowadzić zabiegi.

Czy trudno jest nadzorować niepełnosprawne osoby dorosłe?

Wszyscy dorośli, którzy wyjeżdżają na wakacje z tym stowarzyszeniem, są niezależni, w tym sensie, że nie trzeba im pomagać w kąpieli i jedzeniu.

Większość z nich żyje nawet samotnie w życiu codziennym.

Ich zaburzenia psychiczne niekoniecznie są widoczne z zewnątrz , to raczej drobne codzienne rzeczy mogą być źródłem niepokoju u osób na nie podatnych.

„Co jemy dziś wieczorem? "

„Mam okres i zapomniałem o ochronie w domku! "

„Jak zamierzamy wrócić do minibusu po przejażdżce?” "

„Wydałem wszystkie pieniądze pierwszego dnia, jak mam przywołać wspomnienia? "

- Czy będę mógł zostać w domku, jeśli będę zbyt zmęczony? "

„Myślę, że Marcel jest na mnie zły. "

- Chcę się wysikać, czy możemy zatrzymać się na parkingu przy autostradzie? "

Tyle szczegółów, które wydają się nieistotne, ale sprawiają, że życie tych ludzi jest bardzo skomplikowane i wywołuje niepokój.

Więc musieliśmy być dostępne 24 godziny na dobę , aby zapewnić je, gdy są potrzebne, nawet jeśli oznaczało to powtarzając te same rzeczy często.

Trudność wynikała również z faktu, że nie wszyscy wczasowicze mieli takie same możliwości fizyczne, więc nasze wycieczki były czasem częścią wyprawy.

Zwłaszcza, że ​​niektórzy nie byli zbyt wyrozumiali dla trudności innych, co szczerze mówiąc nie pomogło!

A w tym wszystkim rola samego stowarzyszenia?

Przed pobytem

Oczywiście stowarzyszenie nie pozwoliło nam przebywać na łonie natury z 7 osobami niepełnosprawnymi na 10 dni! Przed wyjazdem mieliśmy się przygotować na małe spotkanie.

Przedstawiono nam akta różnych wczasowiczów ze wszystkimi szczegółami, których potrzebowaliśmy, w szczególności dotyczących ich leczenia (na przykład, jeśli radził sobie z tym samodzielnie) i specyfiki ich zaburzeń psychicznych.

Mieliśmy również dostęp do relacji osób towarzyszących z poprzednich pobytów, jeśli takie miały. Raporty te były dla nas bardzo przydatne, ponieważ zawierały anegdoty, szczegóły i uwagi na temat każdej osoby.

Wszystko to pozwoliło nam wyjść, znając fakty i wiedząc z góry, z kim i w jakich aspektach będziemy musieli zachować szczególną czujność.

Podczas pobytu

Kiedy już opuściliśmy grupę, oczywiście utrzymywaliśmy kontakt ze stowarzyszeniem.

Każdego wieczoru kierownik dzwonił do nas oboje, aby dowiedzieć się, jak ci idzie pobyt, ale także, aby upewnić się, że my, opiekunowie, wszystko w porządku .

Pozwoliło nam to cofnąć się o krok lub uzyskać poradę w przypadku trudności lub pytań. W żadnym momencie nie czułem się, jakbym był sam.

Po pobycie

Pod koniec pobytu odprawiliśmy naszego kierownika i zwróciliśmy dzienniki, o wypełnienie których zostaliśmy poproszeni w trakcie naszej podróży, które opisywały nasze codzienne czynności i uzasadniały wszystkie nasze wydatki.

Na koniec z kolei sporządziliśmy raport końcowy dla każdego wczasowicza , aby poinformować stowarzyszenie i ułatwić zadanie kolejnym przewodnikom, tak jak to było w naszym przypadku.

Co pamiętam z tej wakacyjnej pracy

Doświadczenie ułatwiła obecność mojej siostry

Mam absolutnie nie żałuje na temat tej niezwykłej pracy latem. Bardzo się cieszę, że to zrobiłem i wiele się nauczyłem, jednak myślę, że moje doświadczenie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby nie było tam mojej siostry.

Bardzo mi pomogła, po pierwsze dlatego, że już to zrobiła i dlatego, że jest osobą bardzo zorganizowaną, ale także dlatego, że jej wykształcenie psychologa pozwoliło jej zrozumieć sytuacje, w których nie wiedziałem, jak zareagować.

Ogólnie rzecz biorąc, fakt bycia z nią naprawdę ułatwił nam pracę, ponieważ nie musieliśmy się poznawać i rozumieć oprócz odpowiedzialności. wczasowiczów.

Oboje wiedzieli wystarczająco dużo o swoich reakcjach, aby wiedzieć, kiedy miała się załamać, a wiele razy zdarzało nam się, że jedno z nas potrzebowało trochę odpoczynku.

Myślę, że to duża różnica, ponieważ jest to dość intensywna wakacyjna praca!

Nawet jeśli trwa to tylko 10 lub 15 dni, może być naprawdę skomplikowane nie dogadywanie się z drugim akompaniatorem lub po prostu niezbyt dobrze go znać.

Wdzięczna wakacyjna praca

Poza tym, ryzykując zrobienie stereotypu, jest to wyjątkowe ludzkie doświadczenie, które sprawia, że ​​rozwijasz się i myślisz.

Trzeba przyznać, że nie jest to najlepiej płatna praca wakacyjna na świecie, ponieważ mamy 35-godzinny kontrakt, kiedy musimy być dostępni o każdej porze dnia i nocy, ale to sprawiło, że poczułem się zdecydowanie nauczyłem się więcej niż gdybym wykonywał bardziej tradycyjną letnią pracę.

Przywiązałem się do różnych osób, którym towarzyszyłem, cieszyłem się, że cieszą się z oferowanych im zajęć i jestem dumny, że włożyłem mój mały kamień do budynku stowarzyszenia AMAHC.

A przede wszystkim miałem szczęście, że mogłem się tym wszystkim podzielić z siostrą. Więc Juju, jeśli to czytasz: dziękuję, że tam jesteś.

Jeśli masz jakieś pytania dotyczące tej wakacyjnej pracy, nie wahaj się pytać mnie w komentarzach, chętnie Ci odpowiem!

Popularne Wiadomości