Opublikowano 12 października 2021 r

W zeszłym roku podczas wymiany uniwersyteckiej w Indiach miałam okazję uczestniczyć w trekkingu w Himalajach.

Oczywiście dzisiaj mówię o szczęściu ... ale wtedy nie do końca.

Jeśli na zdjęciu, które ilustruje ten artykuł, wydaje mi się, że dominuję nad światem, mocno zakotwiczony w ziemi z moją laską Gandalfa, to w rzeczywistości ukrywałem łzy rozpaczy za okularami przeciwsłonecznymi .

Wybierz się na wędrówkę po Himalajach z zawrotami głowy

Przed wyruszeniem w moją wielką podróż do nieprzewidzianego i tego magicznego, obosiecznego kraju, jakim są Indie, otrzymałem opis kursów, które mogłem odbyć na moim nowym indyjskim uniwersytecie.

Natknąłem się na program o nazwie HOP, który oferował 5-dniowy trekking na szczyt Kedarkantha i jako nagrodę… 8 punktów ECTS, co pozwoliło mi wziąć o dwa wykłady mniej.

Moje włosy na dłoni nagle się pojawiły i powiedziałem sobie, że dzięki potwierdzeniu tej wędrówki moje dni wolności będą liczniejsze i pozwolą mi więcej podróżować.

Jednak mój tata przypomniał mi o pewnej kwestii tuż przed zaznaczeniem tego pola:

- Masz zawroty głowy, Alix. "

Jako osoba cierpiąca na stres, naturalnie mam wiele irracjonalnych i niekontrolowanych fobii, w tym zawroty głowy.

I nie zawroty głowy dziecka, nie, zawroty głowy, które sprawiają, że kołyszę się, gdy tylko przekroczę pręt 50 centymetrów nad ziemią.

Tata był pewny siebie, powiedział mi, że dam radę, ale muszę tylko trochę poprawić kondycję fizyczną, aby móc przebiec ponad 100 metrów bez zdejmowania płuc.

Po pewnym wahaniu powiedziałem sobie, że ta wyprawa to dobry sposób na przezwyciężenie moich lęków i zaznaczyłem pole.

W rzeczywistości NAPRAWDĘ nie chciałem brać dwóch dodatkowych wykładów. Upsi.

Moje przygotowania do trekkingu w Himalajach

Postępując zgodnie z radą mojego ojca i programem HOP, odbyłem trening sportowy godny sportowca na wysokim poziomie: unikałem windy, aby wejść PIESZEM po schodach do mojego pokoju. Wyczyn!

To był mój pierwszy błąd: wierzyłem, że to będzie łatwe.

Oczywiście, wszystkie pokolenia studentów, które były tam przede mną, mówiły mi, że te pięć dni to fingerinzenoz, punkty ECTS w torbie niespodzianki.

Mogłem wziąć pod uwagę fakt, że oni też umieli biegać półmaratony .

A potem, kiedy przyjechałem do Indii, myślałem o czymś innym niż przygotowanie do wysiłku fizycznego. Odkryłem niesamowity kraj, który nigdy nie przestał mnie zaskakiwać, zaskakiwać.

Dlatego dopiero na tydzień przed fatalną datą wyjazdu zdałem sobie sprawę, że muszę się przynajmniej wyposażyć, bo miałem zamiar przejść z moich codziennych 35 ° C do ujemnej temperatury za kilka godzin samolotów.

Zrobiłem więc małą wycieczkę w obie strony do Decathlonu, trzy do czterech długości w basenie i pomyślałem, że jestem gotowy.

Rozczarowanie moim wyjazdem na trekking w Himalaje

Ta wyprawa była integralną częścią programu mojej szkoły biznesowej i miała zakres edukacyjny.

Celem pobytu było wypracowanie dynamiki grupy poprzez praktykowanie szerokiej koncepcji przywództwa.

Nie był to zatem spacer zdrowotny, ale pięciodniowy wyścig drużynowy , z próbami, które w zależności od naszego rankingu pozwoliły kupić mniej lub więcej jedzenia.

Osobiście byłem gotowy na Koh-Lanę na wysokości 3000 metrów, o czym miałem zamiar dość szybko się przekonać.

Ale moja determinacja pozostała nienaruszona nawet wtedy, gdy dotarliśmy z moim zespołem do naszego punktu wyjścia po 10 godzinach jazdy autobusem po pagórkowatych ścieżkach: odległej wiosce z widokiem na już bardzo spektakularną panoramę.

To zdjęcie zostało zrobione tuż przed startem wielkiego wyścigu.

Pierwszy etap składał się z jak najszybszego przejścia do pierwszego etapu, 1000 metrów wyżej.

Mieliśmy to przez około 4 godziny.

Oczywiście jako świetny zawodnik zacząłem biegać z zespołem jako pierwszy.

Jakie było moje zdziwienie, gdy znalazłem się zaledwie 1 km dalej, zdyszany.

Kto by w to uwierzył

Zwolniliśmy, ale to nie wystarczyło.

Po kilkuset metrach pionowego spadku odkryłem potworne uczucie zawrotów głowy, niemożności oddychania, niekontrolowanego ataku płaczu zwanego chorobą wysokościową .

Na szczęście nie odczuwałem na tyle bólu, żeby wracać, ale udało mi się dobrze spowolnić całą drużynę.

Wspólnie stawcie czoła wyprawie w Himalaje

To członkowie mojego zespołu sprawili, że ta wędrówka była możliwa .

Mógłbym powiedzieć znośne, ale za bardzo wycierpiałem, by ośmielić się powiedzieć, że to poparłem.

Czekali na mnie podczas mojego ataku paniki, całą resztę wspinaczki towarzyszyli pieśniami zachęty i sztafetą, by holować mnie kijami.

Kiedy dotarłem do pierwszego obozu, myślałem, że zwymiotuję wszystkie wnętrzności i każdy z nich przyszedł, aby zobaczyć, jak się czuję.

Nocami spaliśmy w namiocie, otuleni w kołdry, żeby nas rozgrzać.

Rano, gdy o 4 rano zabrzmiał alarm odlotowy, musieliśmy wykazać się świetną koordynacją, aby zakończyć składanie namiotów przed innymi ekipami.

Każdego dnia okazywali mi wielką cierpliwość, która była ewidentnie słabym ogniwem.

Przeze mnie nigdy nie udało nam się najpierw przekroczyć granicy i musieliśmy zadowolić się naszym odwiecznym drugim miejscem (już nie było źle!), Ale nigdy mnie nie winili.

W końcu ta wędrówka była naprawdę satysfakcjonującym doświadczeniem z perspektywy przywództwa i budowania zespołu , i nie ukradłem tych punktów ECTS.

Ja, który chciałem wyrwać świat, to świat mnie zdziera, ten oszust.

Ostateczna próba mojej wędrówki w Himalajach: pokonaj zawroty głowy

Ostatni dzień wspinaczki był trzecim i musiałem zmierzyć się z największym lękiem przed pustką.

Widząc strome zbocze góry jak mój kutas, po którym wciąż musiałem przejść, zanim dotarłem na szczyt Kedarkantha, 3800 metrów nad poziomem morza, prawie wszystko zatrzymałem.

Mój zespół, zawsze za mną, przekonał mnie, że mogę to zrobić .

Jak bardzo się mylili!

Nie, nie, nie mogłem. Zostałem też na zboczu góry przez 45 minut, trzymając się dwóch kamyków, krzycząc na śmierć, że nigdy tam nie dotrę, smarkając wisząc nad nosem.

Nie mogłem ani w górę, ani w dół.

Ale trzy dziewczyny z mojego zespołu, które zostały w tyle, żeby mi towarzyszyć tego dnia, wytrzymały.

Dzięki zachętom podnieśli mnie na szczyt i ujrzałem najpiękniejszą panoramę mojego życia.

Nareszcie to miałem!

Na zdjęciu wygląda na to, że czuję się komfortowo. W rzeczywistości sikałem na siebie, a kiedy już obszedłem ten wielki kamień, miałem tylko jedno pragnienie: ZABIERAĆ MNIE Z POWROTEM NA ZIEMIĘ, BORDELU.

Ale pewne jest to, że otaczają mnie dobrzy ludzie, mimo że byłam NAJGORSZĄ OSOBĄ na Ziemi.

Co zyskałem podczas wędrówki po Himalajach

Następne dwa dni spędziliśmy na sprowadzaniu wszystkiego, na co się wspinaliśmy. Czułem się, jakbym potrzebował godzin, aby zbudować tor domino, w którym przyszedłem, aby dać dużego kopa.

Byłem bardzo zdenerwowany.

Na wszystko narzekałem: bolało mnie, było mi zimno, zjadłem mało, bo indyjskie jedzenie było zbyt ostre, bałam się, byłam śmieszna.

Gorsza osoba, mówię ci.

Bonus po dotarciu na dno, wszyscy Francuzi zostali rażeni błyskawicą, która sprawiła, że ​​zwymiotowaliśmy ostatnie 10 posiłków w ciągu kilku godzin.

Nie mówię ci o podróży powrotnej autobusem, czytelniku.

Krótko mówiąc, trekking naprawdę nie jest moją sprawą i nigdy więcej tego nie zrobię.

Wtedy powiedziałem sobie, że niewiele z tego wyciągnąłem, ponieważ nigdy więcej nie chciałbym tego zrobić.

I wreszcie, myśląc o tym, wciąż wygrałem świętą drużynę zwycięzców (pomimo naszego drugiego miejsca).

Miło wspominam konkurs kulinarny, podczas którego Indianie zasmakowali francuskich naleśników.

Nigdy nie zapomnę nocnej wizji nieba, bez hałasu i zanieczyszczeń, w której każdą gwiazdę dostrzegałem wyraźniej niż kiedykolwiek.

Zawsze będę się śmiał z otwartych dyskusji na temat stanu naszej kupy przed zapierającymi dech w piersiach krajobrazami.

A potem, nawet jeśli nie chciałem tego robić ponownie, mogę z dumą powiedzieć, że mimo wszystko zrobiłem .

Popularne Wiadomości