Spisie treści

1 listopada to Światowy Dzień Wegan. Okazja do refleksji nad tym, co zmieniło się w moim życiu, odkąd byłem „oficjalnie” - dla siebie, powiedzmy, zostałem weganinem w maju 2021 roku.

Chciałem napisać opinię, która byłaby znacznie bardziej osobista niż ten wywiad własny, opublikowany po raz pierwszy w lipcu 2021 r .: mój weganizm wyjaśnił sceptykom.

Ponieważ to prawdopodobnie największa różnica, jaką dostrzegam między moimi początkami weganki, a moją obecną sytuacją: nie muszę już dłużej się tłumaczyć.

Chciałbym napisać, że jeśli nie muszę już „wyjaśniać swojej diety sceptykom”, to dlatego, że społeczeństwo znacznie się rozwinęło w ciągu 5 lat. Po części to prawda: mieszkam w Paryżu i nigdy nie było tak łatwo znaleźć w stolicy wegańskich lub przynajmniej przyjaznych wegetarianom restauracji. W ciągu kilku lat ich liczba eksplodowała.

Spotykam coraz więcej osób uczulonych na wegetarianizm, weganizm i coraz rzadziej spotykam się z negatywnymi reakcjami. Ale przede wszystkim dlatego, że w ciągu 5 lat radykalnie zmieniłem sposób randkowania.

To świadectwo miało pierwszą wersję, którą Anouk ponownie przeczytała. Poprosiłem o nią, bo to jej tekst, opublikowany z okazji Światowego Dnia Wegetarianizmu 1 października , skłonił mnie do podzielenia się własnym doświadczeniem.

To ona zwróciła mi uwagę, że przez ostatnie 5 lat całkowicie pomijałem ten aspekt swojego życia.

Weganizm to rosnący trend w społeczeństwie, to prawda, ale wegan wciąż jest bardzo niewielu w porównaniu z populacją francuską (mniej niż 2%). Jednak w moim otoczeniu stosunek ten wcale nie jest taki sam.

Więc to naprawdę zmieniło się w moim życiu, odkąd przeszłam na weganizm 5 lat temu.

Odkąd zostałem weganinem, zmieniłem swoje środowisko zawodowe

W maju 2021 r. Nadal jestem audytorem wewnętrznym w dużej francuskiej grupie przemysłowej. W terenie spędzam kilka dni w tygodniu, bardzo często jem obiady i kolacje, nie mogę już więcej znieść mięsa i nabiału.

To jest część tego, co skłania mnie do rzucenia palenia: już nie lubię tego i wcale nie czuję się w dobrej formie.

Idę na wegankę, nikomu o tym nie mówiąc, bo to wszystko moja sprawa. Szybko jednak widać, że jem inaczej, że zadaję kelnerom mnóstwo pytań, że zamawiam dania poza menu.

Robią mi uwagi, powołuję się na względy zdrowotne - co nie było złe, ale celowo pomijało całą część moich motywacji.

Rok później odszedłem z tej firmy (po wypaleniu), ale już wiem, że moja następna praca będzie musiała pozwolić mi być weganinem bez stwarzania nikomu żadnych problemów: nie jest już dla mnie bardziej do negocjacji.

Przybywając oczywiście do Mademoisell, nikt nie da mi uwagi na temat tego, co jem, a co nie; tylko pytania z ciekawości, kilka pełnych szacunku i interesujących debat… Co więcej: mam swobodę poruszania się po tematach, które dotyczą ekologii i wegetarianizmu.

Z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, jak wielkim luksusem była ta zmiana dla neoweganki, którym byłem. Zaledwie rok po zmianie ewoluowałem w środowisku zawodowym całkowicie zgodnym z moimi wartościami.

Prawdopodobnie jest to powód, dla którego nigdy nie byłem zły ani agresywny w mediach społecznościowych. Nigdy nie czułem niecierpliwości i frustracji tych, którzy muszą nieustannie bronić, wyjaśniać, debatować o swoich wyborach.

Może wyszło to stamtąd, dla nich, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby osobiście sprowokować debatę lub kłótnię w komentarzach do artykułu na portalach społecznościowych.

Odkąd zostałem weganinem, trzymam się swoich wartości

Od samego początku bycie weganinem było moim osobistym i intymnym wyborem, a nie walką, którą podjąłem, przyjmując ten sztandar. Dbam o to, aby mój aktywizm wyrażał się przykładem: staram się jak najbardziej być zmianą, którą chciałbym widzieć w świecie, to już dużo pracy.

Codziennie testuję swoje wybory i swoją etykę, znajduję kompromisy, które zmieniam w zależności od okoliczności.

To mój sposób na weganizm, ale to nie znaczy, że jestem bezbłędny. Mam ambicję uosabiać przykład, nie udaję ideału. Kiedy jestem na wędrówce po Korsyce, Maroku lub Sabaudii, jem, co mogę.

Czasami wieczorem, na wycieczce, poza codziennym życiem, skubię cukierki, przekąskę, gotowe danie, które nie jest wegańskie: nie umieram więcej niż wtedy, gdy piję „jedną szklankę za dużo”, i nie muszę chłostać się na ołtarzu Gai, Matki Natury i Bogini Życia Stwórcy ...

Ważne jest dla mnie, aby żyć i działać zgodnie z własnymi przekonaniami, a nie być doskonałym. Nigdy nie chciałem się „pozbawić”, celem mojego weganizmu jest uczynienie mojego życia prostszym i piękniejszym; nie skomplikowane i frustrujące!

Odkąd zostałem weganinem, moja socjalizacja ewoluowała

Wcześniej często miałem poczucie, że jestem „tym niepokojącym”. Musiałem myśleć o wyborze restauracji według mnie, musiałem myśleć o własnych posiłkach, kiedy podróżowałem w grupie.

5 lat później już nie tylko ja przy wspólnym organizowaniu posiłku zwracam uwagę na konkretną dietę .

Zdarzało mi się więcej niż raz, przeważnie przy stole! Nie wiedząc, że goście będą weganami lub wegetarianami!

Coraz więcej ludzi usuwa ze swojej diety pewne pokarmy, tymczasowo lub na stałe, tylko w dni powszednie, z preferencji lub z powodów zdrowotnych, bez względu na powód.

Dlatego coraz częściej nie jestem już sam, prosząc o „specjalną dietę”. Stało się to stopniowo, tak bardzo, że nawet nie powiedziałbym, że to ulga: po prostu zmiana nawyków.

Dlatego moja dieta nie jest już w moich kręgach wyjątkiem ani anomalią. Nie jest to już nawet temat do dyskusji, co jest prawdziwym luksusem, wiem!

Odkąd jestem weganinem, wraz z rodziną sytuacja się poprawia

Jeśli mówię o „luksusie” w kontekście ewolucji społecznego postrzegania mojego weganizmu, to przede wszystkim dlatego, że ze strony rodziny ewolucja ta przebiegała znacznie wolniej.

Pochodzę z głębi Mozeli, wychowywałem się między kiszoną kapustą, quiche lotaryńskie, gulaszem fasolowym z wurstem, soczewicą z boczkiem, blankietami cielęcymi i innymi Flammenküche.

Oczywiście, wracając pewnego dnia do domu, żeby powiedzieć rodzicom i dziadkom, że już nic z tego nie jem, to była nagła przerwa: to nie ty, to ja, zmieniłem się , Nie chcę już tego w moim życiu.

Nawet jeśli nigdy nie krytykowałem mojej rodziny za otrzymaną edukację żywieniową, nie ma wątpliwości, że ta radykalna zmiana może być postrzegana jako kwestionowanie tego dziedzictwa. Jakbym pewnego dnia wrócił do domu, mówiąc: to, co zawsze kładziesz na moim talerzu, jest złe dla mnie, dla planety, nie jest ani etyczne, ani dobre dla zdrowia.

Myślę, że zbyt długo zajęło mi zrozumienie, jak w tej rodzinie mój wybór może być postrzegany, interpretowany. I to niewątpliwie spowolniło w mojej rodzinie proces akceptacji i normalizacji, z którego skorzystałem w innych moich kręgach.

Pięć lat później jest lepiej. Może także dlatego, że wyraziłem swój gniew znacznie wyraźniej , nie na edukację żywieniową, którą przekazali mi moi rodzice, ale na złe informacje, które zostały im przekazane.

I widać to coraz częściej, ponieważ w ciągu ostatnich 5 lat weganizm zyskał legitymację naukową. Coraz więcej filmów dokumentalnych popularyzuje badania i zalecenia dietetyczne zarówno dla zdrowia, jak i dla ochrony środowiska. Ziemianie przekonali wokół mnie wielu wegan, nawet jeśli to zawsze Cowspiracy radzę, jako źródło edukacji i bez przemocy, aby zająć się tematem.

To, co Health, dostępne na Netflix, ma swoje wady, ale ma tę zaletę, że wyraźnie podkreśla paradoks nieodpowiedniego odżywiania w połączeniu z zasadniczo nieskutecznym przedawkowaniem - ten paradoks osiąga punkt kulminacyjny w społeczeństwie amerykańskim, płótno tło tego bojowego dokumentu.

Weganka od 5 lat: jestem zdrowy

Zostając weganinem, musiałem nauczyć się równoważenia posiłków. Ponieważ „musisz jeść wszystko” to popularne powiedzenie, a nie porady żywieniowe.

„Wszystko” nie oznacza wszystkich pokarmów, ale wszystkie składniki odżywcze, których potrzebuje nasz organizm.

Wcześniej jadłem na ślepo, podobnie jak wszyscy, nie zadając sobie zbyt wielu pytań. Miałam niedobór żelaza jak wiele kobiet (utrata krwi co miesiąc prowadzi do mniej lub bardziej znaczącej utraty żelaza, którą udaje nam się mniej lub bardziej kompensować naszą dietą). Często chorowałem: przynajmniej raz w roku, co trwało dobry tydzień.

Dowiedziałem się o wszystkich wirusach i całym tym gównie. Chodziłem do lekarza mniej więcej raz na 3 miesiące.

Odkąd jestem na diecie wegańskiej, raz w roku chodzę do lekarza po zaświadczenie lekarskie uprawniające do uprawiania sportu. Kiedy teraz choruję, to z powodu zanieczyszczenia powietrza ...

Nie mogę już powiedzieć, kiedy był mój ostatni gastro… A gdybyś znał mnie 10 lat temu, to stwierdzenie by Cię zaskoczyło.

Muszę uważać, aby zbilansować swoją dietę, to prawda, ale to jest coś, co poleciłbym każdemu, niezależnie od tego, czy jesteście weganami, czy nie. Ponownie, „jedz wszystko” to nie to samo, co „jedz zrównoważone jedzenie”.

Odkąd zostałem weganinem, poprawiłem się

Jestem weganinem dopiero od 5 lat, ale minęło 14 lat odkąd odkryłem filozofię weganizmu, ten sposób konsumpcji i jego implikacje.

Oznacza to, że przez 9 lat, kiedy jeszcze byłem w liceum, wtedy spłukany uczeń, miałem już te przekonania głęboko w sobie, ale nie miałem środków na ich realizację.

Nie miałam swobody wyboru posiłków ani środków, aby dopasować swoje przekonania do własnych wartości.

To właśnie w ciągu tych 9 lat moje życie było frustrujące, kiedy czułam się skrępowana, kiedy czułam się pozbawiona siebie, zmuszająca się, „zaginiona” w życiu.

Odkąd zdobyłem wolność i władzę dostosowywania moich aktów konsumpcji do moich przekonań (w szczególności poprzez uzyskanie niezależności ekonomicznej nie będziemy się okłamywać), jestem lepszy.

Weganizm jest dziś solidnym fundamentem w moim życiu. Oprócz tego rozwijam inne zajęcia, inne myśli, które pozwalają mi dążyć do coraz lepszego samopoczucia.

Jakoś dla mnie przejście na weganizm to nie koniec dnia. Wręcz przeciwnie, to punkt wyjścia.

Pięć lat później jestem dumny z tego, jak daleko zaszedłem, to prawda. Ale przede wszystkim pogodna i optymistycznie nastawiona do wszystkiego, co mnie czeka w przyszłości!

Popularne Wiadomości