Opublikowano 16 czerwca 2021 r

Być białym, rasy mieszanej, mieć czarną rodzinę ze strony matki, białą rodzinę ze strony ojca, rodzinę , która mieszka daleko ode mnie i dorastać we Francji z tym wszystkim ukrytym w moim łonie ...

To był całkiem wybuchowy koktajl.

Od kilku lat błądzę w poszukiwaniu tożsamości, szukając swojego miejsca na świecie jako kobiety rasy białej i mieszanej, ale także w walce z rasizmem.

A wraz z wiadomościami bogatymi w emocje z ostatnich tygodni… Wszystko to bardzo mocno porusza.

Moja rodzina Métis i ja

Aby trochę lepiej wytłumaczyć Wam kim jestem i jakie miejsce zajmuje moja krzyżówka w moim życiu, zacznę od początku i podzielę się z Wami kilkoma rodzinnymi zdjęciami.

Nazywam się Océane, mam 26 lat, pochodzę z Francji i Kamerunu i jestem dzieckiem na zdjęciu!

Moja krzyżówka przychodzi do mnie najpierw z Francji.

Przez moją matkę, która urodziła się w Nancy. Matka Alzacji, która do tej pory połowę swojego życia mieszkała we Francji, która studiowała w Lyonie, a obecnie mieszka w regionie paryskim.

Moja mama i ja

Francuski również autorstwa mojego ojca urodzonego w Paryżu, którego francuskich miejsc zamieszkania jest zbyt wiele, aby je wymienić w tym artykule.

Jestem również Kameruńczykiem, także przez moich dwoje rodziców.

Przez moją matkę, która połowę swojego życia spędziła w Kamerunie i której ojciec jest czystym Kamerunem.

Przez mojego ojca, który przez 30 lat mieszkał w Afryce, zwłaszcza na Wybrzeżu Kości Słoniowej, gdzie uczęszczał do szkoły średniej, a następnie w Kamerunie, gdzie długo pracował.

Dlatego Kamerun i Afryka wstrząsnęły mną poprzez moich dwoje rodziców, moją czarną matkę i mojego białego ojca.

Jestem więc sobą, Océane, o białej skórze, gładkich włosach i jasnobrązowym, mieszanym, a dokładniej w quarteronne (czyli 25% Kameruńczyka).

Moja siostra została poczęta przez tych samych dwoje rodziców co ja, ale urodziła się o ciemniejszej karnacji, z kręconymi lub kędzierzawymi włosami (w zależności od wieku).

Radość z genetyki!

Po urodzeniu się w 1994 roku na przedmieściach Paryża przez 5 lat mieszkałem w Kamerunie (od kilku miesięcy do 5 lat).

Następnie wracałem tam punktualnie, zwłaszcza na uroczystości rodzinne lub sam, aby tam pracować, gdy miałem 17 lat. Ostatni raz tam byłem w zeszłym roku, kiedy zmarł mój dziadek.

Mieszka tam duża część mojej rodziny: bracia i siostry mojej mamy, moi kuzyni, przyjaciele ...

W Kamerunie jestem zatem młodą białą kobietą w czarnej rodzinie .

Minęło bardzo dużo czasu, kiedy temat mojego krzyżowania ciągnął się po moich pudełkach i chcę się nim zająć w artykule dla mademoisell, że staram się o nim pisać, nigdy nie znajdując kąta, który dokładnie odpowiada temu, co robię. chcę wyrazić.

Kilka tygodni temu, oglądając historię niesamowitego AIM, afrofeministy i ciężko pracującego ekologa (poza tym, że jestem osobą godną podziwu), zdałem sobie sprawę, że to wszystko, byłem gotowy odpowiedzieć na pytanie o mojej rasistowskiej rasie, moim poszukiwaniu tożsamości i moim miejscu w walce z rasizmem w artykule.

Pierwszą wersję tego artykułu napisałem na długo przed śmiercią George'a Floyda i niedawnymi demonstracjami zorganizowanymi przez Komitet Prawdy dla Adamy Traoré.

Aby dać zainteresowanym czas na wyrażenie siebie, pozwolić na przepływ gniewu, smutku i niepokoju w sieci, postanowiłem milczeć i odłożyć publikację tego świadectwa na więcej późno.

W tym kluczowym momencie czułam się nieswojo, przemawiając jako biała kobieta.

Dziś, po kilku dniach refleksji i zdumienia wiadomością, w końcu postanowiłem podzielić się z wami moimi uczuciami.

Jak doświadczam bycia białą kobietą o mieszanej rasie? Jak zbudowałem swoją tożsamość? Jak rozumiem swoje miejsce na tym świecie? Jak rozumiem swoje miejsce w walce z rasizmem?

Bycie białym i mieszanym we Francji

Niech zostanie powiedziane: na tym świecie dobrze znam swoje przywileje i jestem od dawna. Jestem oczywiście kobietą, ale jestem biała, mieszczę się w granicach piękna i należę do klasy średniej.

Nawet jeśli komornicy niejednokrotnie omal nie zapukali do moich drzwi, mam dach nad głową, mam co jeść i zawsze starczyło mi wygodnie żyć.

Przez większą część mojego życia nie musiałem się zastanawiać, do czego przynależę jako Métis na tym świecie, ponieważ społeczeństwo nie rzucało koloru mojej skóry z powrotem na moją twarz dzień po dniu.

Jestem biała, więc od dzieciństwa nie zwracam uwagi na moje codzienne życie we Francji, nie jestem ofiarą rasizmu, a 80% osób wokół mnie nie ma pojęcia, że ​​moje korzenie są kolorowe.

Kiedy byłem w gimnazjum, potem w liceum, a potem jeszcze do niedawna często bawiłem się nocą, kiedy poznawaliśmy z przyjaciółmi nowe osoby:

„Więc, jak myślisz, skąd ona pochodzi ?! Nigdy nie zgadniesz! "

Rzeczywiście, nikt nigdy nie zgadł, a kiedy ludzie zdali sobie sprawę z mojego krzyżowania, nagle zostałem umieszczony w chacie białego Afrykańczyka , czarno-białego.

Dziwne pudełko, które wydaje się mieć dobry zestaw przywilejów opartych na panującym rasizmie ...

Jestem egzotyczny, ale nie za bardzo. Mam płaski nos, ale jestem biały. „Wszystko w porządku”: utrzymuję się wysoko na skali wartości tej firmy.

Bycie rasy białej i mieszanej w Kamerunie

Z drugiej strony, jeśli chodzi o wyjazd na drugą stronę, do Kamerunu, czy na zjazdy rodzinne do Francji, w otoczeniu moich wujków ze strony matki i tatów: jestem biały .

Bycie białym w mojej czarnej rodzinie w domu oznacza, że ​​muszę zostać umieszczony w innym pudełku, które trudno byłoby mi opisać słowami.

Nie byłem ofiarą rasizmu, ponieważ chcę zwrócić uwagę, że systemowy antybiały rasizm nie istnieje.

Co to jest rasizm systemowy?

Podobnie jak seksizm i inna dyskryminacja społeczna, rasizm jest systemowy w naszym społeczeństwie .

Rasizm to ideologia, która opowiada się za hierarchią „ras” opartą na białym standardzie: biali na górze skali, czarni na dole.

Słowo systemowe jest ważne, ponieważ wskazuje, że ta dyskryminacja ze względu na kolor skóry i pochodzenie etniczne jest zakorzeniona w organizacji społecznej i jest wynikiem procesu historycznego.

Jej istnienie nie zależy od przekonań i działań kilku odizolowanych ludzi, ale od globalnej organizacji społecznej .

Z rasizmu, podobnie jak innych systemowych dyskryminacji społecznych, rodzą się przywileje: przywilej bycia białym (w przeciwieństwie do systemowego rasizmu), przywilej bycia mężczyzną (w przeciwieństwie do systemowego seksizmu) ...

Nikt nigdy nie był dla mnie nikczemny, nigdy nie robił mi lekceważących uwag. Nigdy tak naprawdę nie czułam się wykluczona.

Ale jest oczywiste, że kiedy Czarni biorą pod uwagę moją osobę przez pryzmat bieli mojej skóry, generuje to uprzedzenia i reakcje, w których się nie znajduję.

Na wsi ludzie patrzą na mnie inaczej i to normalne: w oczach osób spoza rodziny jestem białą kobietą, turystką, bogaczką, która przyjeżdża na kilka dni do egzotycznego afrykańskiego świata.

W mojej rodzinie jestem cenniejszy, cenniejszy niż moja siostra o nieco ciemniejszej karnacji, w każdym razie tak to czuję. Być może cenne i kruche.

Ludzie czują się mniej zdolni: mniej zdolni do przystosowania się do codziennego życia tego kraju, który jest jednak mój, mniej zdolny do radzenia sobie z samym sobą, mniej zdolny do jedzenia jak wszyscy.

Ludzie myślą, że obcy jest mi sposób życia i zwyczaje tego kraju, w którym mimo wszystko byłem bardzo pogrążony. Odstawili mnie na odległość .

Przeprowadzka do Kamerunu, aby znaleźć swoje korzenie

Jednak odkąd byłem mały i aż do mojej ostatniej podróży do tego kraju rok temu, zawsze czułem to oczywiste za każdym razem, gdy tam postawiłem.

To dowód, który mówi mi, że jestem w domu, że jestem na swoim miejscu , że mam tu coś do zrobienia, walki do poprowadzenia, realia do pokazania.

Czuję się tam dobrze, swobodnie, tak swobodnie, że rozważałem zamieszkanie tam i zdecydowałem się wyjechać z Francji, pojechać na kilka miesięcy do Kamerunu, aby pracować i go odkrywać. inne aspekty. Teraz, gdy jestem dorosły i dziennikarstwo stało się moim zawodem, podjąłem decyzję, aby się nim zająć.

(Ale to nie licząc zamknięcia i koronawirusa, który trzymał nas wszystkich w klauzurze ...)

Przygotowując się do wyjazdu, przechodziłem oczywiście przez różne fazy: od strachu po podekscytowanie, w tym pytania o prawdziwy cel wyjazdu, o to, czego szukałem na wygnaniu, na którym byłem. został nałożony.

Podczas całej tej kilkumiesięcznej refleksji poczułem, że osiada we mnie dość niepokojąca pozycja, na którą bardzo długo wkładałem palec .

Moje miejsce jako białej kobiety mieszanej rasy w sprawie antyrasistowskiej

Będąc częścią uciskanej grupy społecznej (kobiety), mam bardzo ostry radar do wykrywania prześladowań.

Minęło dużo czasu, odkąd stopniowo próbuję „zdekonstruować” siebie, jak to mówią w środowisku aktywistów, to znaczy oderwać się od seksistowskich, rasistowskich lub innych mechanizmów, które przyswoiłem sobie .

Czytając książki i oglądając filmy dokumentalne o dziedzictwie kolonizacji i dekolonizacji, które nosimy w sobie, obserwując siebie, obserwując otaczających mnie ludzi, zwracając uwagę na zwykły rasizm, podążając za influencerami, artystów, aktorek rasistowskich, aby omówić te tematy, zdałem sobie sprawę, że znalazłem się w „białej” skrzynce społeczeństwa.

Zdałem sobie sprawę, że nie czuję się uprawniony do wypowiadania się na temat rasizmu, ponieważ bałem się, że będę postrzegany jako kolejna osoba, która monopolizuje głos na temat, który ich nie dotyczy.

Jeszcze inna biała osoba z kompleksem białego zbawiciela.

Co to jest kompleks białego zbawiciela?

Termin biały zbawiciel oznacza „kompleks białych zbawców”, zdemokratyzował się w sferze pomocy humanitarnej i wolontariatu.

Il désigne des personnes blanches se donnant en spectacle dans des voyages (touristiques mais aussi et surtout humanitaires) en Afrique, en Amérique du Sud, en Asie… bref, dans des pays plus pauvres que leur contrée d’origine.

Sous couvert de générosité, les white saviors ont un rapport déshumanisant avec les populations locales et imposent leurs « solutions » sans prendre en compte la réalité du terrain.

Le white saviorism est perçu comme un énième héritage colonial complexe et globalisé, et le pointer du doigt ne vise aucunement à trouver des coupables et à discréditer les bienfaits des missions humanitaires à travers le monde, mais bien à prendre conscience de notre manière de percevoir le monde et d’y évoluer.

Sur Instagram, plusieurs comptes dénoncent le white saviorism qui entretient des clichés racistes, notamment le compte humoristique @barbiesavior qui met en scène une Barbie qui fait de l’humanitaire, ou encore le compte @nowhitesaviors.

Si tu veux lire plus d’articles sur le sujet, je te conseille cet article du Nouvel Obs ainsi que cet article de la SONU (Sorbonne pour l’organisation des Nations Unies).

Ces doutes m’assaillent alors que je me sens intimement liée à la cause anti-raciste, en tant qu’humaine d’abord, puis en tant que personne métisse dont 50% de la famille est racisée.

En annonçant mon départ à ma petite communauté Instagram, avec une publication comportant une photo de moi au Cameroun tenant mon cousin d’amour dans mes bras, je me suis posé mille questions.

J’ai eu peur de comment cette annonce allait être perçue, de l’image que j’allais renvoyer.

J’en suis même venue à me questionner profondément : est-ce que le but et les motivations de mon voyage sont vraiment légitimes ?

Est-ce que je pars pour les bonnes raisons, ou est-ce que je suis moi-même victime de l’héritage de ma couleur de peau ?

En parlant de mon voyage, je me suis sentie obligée de me justifier, parce que même si je suis métissée, j’ai une place de femme blanche dans ce monde et que je n’avais pas envie d’être perçue comme « la femme blanche qui part vivre en Afrique ».

Toutes ces remises en questions, toutes ces craintes ont créé une dualité très inconfortable en moi.

Au fond, je sais que mes intentions sont profondes, que ce qui motive mon voyage est fort, pertinent, important. Je sais que je suis légitime et que le but intime de ce départ est de renouer avec mes racines.

Alors pourquoi est-ce que je passe mon temps à me remettre en question, pourquoi est-ce que je reste focalisée sur la couleur de mon visage ?

La dualité générée par mon métissage et mon militantisme

Je me suis alors rendu compte que j’étais face à deux problématiques : la dualité interne générée par mon métissage et toute la rigueur militante nécessaire que je m’impose dans mon chemin de « déconstruction ».

La dualité générée par mon métissage

Cette dualité, je pense qu’elle est ressentie par beaucoup de personnes métissées.

Je pense que de cette double culture naît quelque chose de très précieux, mais aussi un tiraillement qui peut être plus ou moins douloureux selon les personnes et les périodes de la vie.

Mon métissage m’apporte un regard sur le monde, une ouverture d’esprit, une manière différente d’accepter et de rencontrer l’inconnu et c’est une immense richesse.

Mais être métisse c’est aussi ne pas pouvoir profiter pleinement de toute la profondeur de mes racines. C’est être séparée de la moitié de ma famille la majeure partie du temps. C’est ne pas voir mes cousins et cousines grandir.

C’est voir un fossé culturel se creuser entre toutes mes antennes familiales. C’est être toujours partagée.

Être métisse et blanche, plus spécifiquement, c’est une posture assez délicate, une manière singulière d’évoluer dans le monde.

Voir le regard des gens changer et toutes leurs interrogations quand ils apprennent que j’ai des origines camerounaises est toujours un moment à la fois intéressant et particulièrement perturbant.

La personne qu’ils connaissent depuis plusieurs semaines, plusieurs mois ne colle plus avec les préjugés qu’ils ont des personnes racisées ou métisses. Tout cela crée une rupture et des réactions parfois surprenantes.

La dualité générée par ma rigueur militante

Pour ce qui est de la rigueur que je m’impose par le biais de mon âme militante anti-raciste, elle est d’autant plus forte puisqu’elle résonne avec mes origines et ma couleur de peau.

Je passe tellement de temps à essayer de me déconstruire et à effacer tout résidu du racisme systémique en moi que j’en viens à douter et à avoir peur d’être animée par des vestiges coloniaux sans même m’en rendre compte.

Je retrouve là les mêmes mécaniques qui m’ont fait beaucoup souffrir quand j’ai commencé à rentrer de manière active dans la lutte contre le sexisme : détruire petit à petit tous les automatismes sexistes qui ont imprégné mon quotidien et mon intimité.

C’est long et c’est parfois douloureux de prendre conscience de toutes les facettes de ma vie qui sont dirigées par des vestiges historiques beaucoup plus grands que moi.

Mon métissage et toutes les richesses qu’il m’apporte

Dans mes réflexions, je me suis souvenue d’une discussion que j’ai eue il y a plusieurs années sur le sujet du métissage avec ma mère et ma sœur.

Si je ne me souviens pas de tout son contenu, j’en ai retenu la prise de conscience qui en avait découlé :

Finalement, je suis chanceuse d’être blanche dans ce monde raciste.

Chez ma mère et ma sœur, le métissage est affiché par leur couleur de peau et leurs cheveux ; elles vivent une réalité complètement différente de la mienne.

Aux yeux des autres, elles ne sont chez elles nulle part : au Cameroun, elles sont blanches, et en France, elles sont noires.

Et cette perception qui les met dans des cases partout où elles vont a dû rendre encore plus difficile la construction de leur identité.

Au moins, moi, dans ma vie de tous les jours, on ne passe pas son temps à me demander « de quelle origine je suis ».

Finalement, mes réflexions autour de mon projet, autour de ma manière de l’aborder et de vivre mon métissage m’ont amenée à un questionnement et des réponses que je n’avais pas vraiment envisagées.

Et si ce sentiment d’être perdue, entre deux, dans cette dualité, c’était ce que mon métissage avait de plus beau à m’offrir ? Si c’était ça la clé pour continuer à me chercher, me trouver, puis me reperdre à nouveau et continuer à avancer ?

Si ce qui me rendait la plus heureuse, me permettait de toucher du doigt de nombreuses réalités, de mieux comprendre le monde qui m’entoure et cette société, c’était de rester perdue dans cet entre-deux métissé ?

Si j’étais encore plus complète dans cette incomplétude ?

Et si toute cette rigueur, cette remise en question permanente de ma place dans le combat anti-raciste en tant qu’alliée blanche mais métissée, c’était ce que j’avais de plus important à offrir à cette lutte ?

Ma place de femme blanche et métisse dans la lutte anti-raciste

Malgré le fait que mes réflexions avancent, que mon militantisme anti-raciste soit chaque jour nourri par de nouvelles connaissances, de nouvelles expériences et par ma confiance en moi qui grandit, ces derniers jours ont été très durs à gérer pour moi, et j’ai recommencé, encore et encore, à me remettre en question.

Je suis passée par des stades de colère, de peur, de tristesse, de haine.

J’ai été en colère en constatant qu’une fois de plus il faille un drame humain, la mort de George Floyd en l’occurence, pour que l’opinion publique se bouge et que je voie tout à coup mon entourage se mobiliser.

Face à mon feed Instagram, j’ai eu peur en me rendant compte que certaines personnes blanches parmi mes proches ne mesuraient pas du tout l’ampleur du problème, ni de l’ampleur de leurs privilèges.

J’ai été immensément triste de voir des personnes racisées assaillies de toutes parts, à la fois soutenues mais aussi spectatrices des discours hyper violents opposés au mouvement #BlackLivesMatter.

Je suis restée cloîtrée chez moi et emmitouflée sous ma couette à me demander, encore plus fort que tous les autres jours :

Qu’est-ce que je dois faire de tout ça ? Quelle est ma place ?

J’ai continué, encore plus fort que tous les autres jours du mois, à ne rien laisser passer dans mon entourage, à débattre et faire de la pédagogie pour la 98ème fois sur le privilège blanc, à déconstruire le mythe du racisme anti-blancs.

Dans tout ça, j’ai même viré plusieurs personnes de ma vie.

Et à chaque instant où j’ai cru que j’allais exploser, de fatigue et de tristesse, il y a cette phrase que j’aurais voulu ne jamais me dire qui revenait dans ma tête :

Heureusement que tu es née blanche.

J’aurais pu naître non-blanche, comme ma sœur, comme ma mère.

J’aurais pu naître non-blanche et me confronter non seulement à la violence des actualités mais à la violence du racisme dans mon quotidien, ma vie professionnelle, ma vie amoureuse.

Mais j’ai le privilège d’être dans une situation assez confortable pour avoir le temps de me poser la question de ce que je dois faire de tout ça, de comment je dois agir.

Aujourd’hui je pense que oui, j’ai une place dans la lutte anti-raciste. J’y ai une place d’humaine, de femme et de personne métissée.

Ma place est celle d’une personne qui a l’énergie de lutter parce qu’elle n’est pas impactée dans son quotidien, celle d’une personne qui ne doit plus rien laisser passer.

Qui ne doit plus ignorer une blague, une remarque, un discours discriminant de la part d’un ou une proche.

Je crois qu’il est important qu’en tant que femme blanche, en tout cas considérée comme blanche, je sois capable de porter la parole et le témoignage des personnes racisées qui sont au cœur de cette lutte.

Capable d’afficher haut et fort ma position dans ce débat public discriminant.

Mes doutes et mon métissage : mes alliés contre le racisme

Je pense aussi qu’il est important, quand on milite contre des discriminations sociales, de perpétuellement se remettre en question, faire un pas de côté, prendre de la hauteur, surtout quand on ne fait pas partie du groupe de personnes concernées.

Je pense que c’est la clé pour être une bonne alliée dans le militantisme anti-raciste : toujours me remettre en question, ne jamais ignorer quand je me sens mal à l’aise face à un de mes agissements ou face à ma couleur de peau.

Toujours questionner mes ressentis, savoir me mettre en retrait quand il le faut, savoir ouvrir ma bouche quand il le faut.

En tout cas, une chose est sûre, c’est que le chemin de mon métissage est le plus intéressant et enrichissant qu’il m’ait été donné de parcourir.

Que je me sens fière et chanceuse d’être confrontée à ces questionnements depuis de longues années déjà, que je ne m’arrêterai jamais de douter et de sans cesse me questionner sur mes choix et mes prises de position.

Je ne pense pas qu’il y ait d’arrivée à ce chemin, mais je compte bien continuer à expérimenter mon métissage et tout ce à quoi il m’expose.

Je compte bien continuer à être la messagère de la lutte anti-raciste, de soutenir les principaux et principales concernées et de continuer à m’éduquer.

J’ai évidemment toujours prévu de quitter ce continent dès que la situation sanitaire le permettra, pour cueillir ce que j’aurai à cueillir là-bas, au Cameroun, et reconnecter avec mes racines en espérant que quelque chose de beau et d’utile en ressortira.

Et toi, comment tu perçois ta place dans le monde en tant que personne métissée ? Est-ce que tu partages certains de mes ressentis ?

Popularne Wiadomości